Wział
mnie za nadgarstek i zaprowadził do swojego czarnego samochodu.
Wsiadłam nie wiedząc czy robię dobrze. Chciałam uciec, ale drzwi już
były zamknięte. Harry usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik.
Panowała niezręczna cisza, aż on zdecydował się ją przerwać.'
- Darcy.... boisz się mnie ?
Znowu ta cisza.. Jasne że się go boje co to za głupie pytanie ..
- Boisz?
Skąd u niego taki łagodny głos?! Piorun go trzasnął jak do mnie szedł czy co? Chociaż znam go krótko wiem że nie odpuści .
- Boję...
- Więc przestań się mnie bać...
- Harry... zatrzymaj samochód nie ucieknę ale musimy porozmawiać.
Na moją odpowiedź kpiąco się zaśmiał.
- Tu jest taki guziczek którym zamykam zamki od środka. Zeby uciec musiałabyś go nacisnąć, ale ja najpierw złamałbym ci rękę.
Aż głośno przełknęłam ślinę. Ten człowiek to szaleniec.
- Co ja ci zrobiłam że mnie uderzyłeś ? Harry to bolało upokorzyłeś mnie... Ja... ja nie chciałam się tak wydrzeć.. boję się ciebie .. boję sie nawet spojrzeć ci w oczy... Boję się ciebie nawet bardziej niż tamtego typa tamtej nocy... Powiedz co chcesz mi zobić ?! Albo powiedz czego żądasz żebyś zostawił mnie w spokoju...
Ani razu mi nie przerwał, a jego oczy... czy one się zaszkliły ??!! Skończyłam mówić a on nadal na mnie patrzył.
- Niczego od ciebie nie chcę i nie zostawię cię w spokoju jesteś moja... Niczyja.. tylko moja... Nie zrobię ci krzywdy...
- twoja?? a krzywdę... ty już mi ją zrobiłeś... zobacz widziałeś kiedyś dziewczynę w takim stanie na dodatek ty doprowadziłeś do takiego stanu ?! Widziałeś??
- Nie..
- Skłamałam Liamowi żeby chronić ci twoją punkową dupę więc skończ się na mnie wyżywać. Dorwij sobie jakąś tanią i łatwą dziwkę a nie nękasz bezbronną dziewczynę.
- Ja....
- Jedź do tego szpitala i po prostu nic więcej nie mów.... nie rozmawiaj z wybrykiem natury bo się jeszcze ode mnie jakimś trądem zarazisz.
Odpalił silnik i nic nie mówiąc ruszył do szpitala. Milczał całą drogę. W szpitalu zszyli mi wargę i zapisali kilka maści na zejście opuchlizny. Wyszłam z gabinetu a Styles jeszcze chwilę rozmawiał z lekarzem. Wyszedł po jakichś dziesięciu minutach.
- Podaj mi swoją receptę..
- Ale po co ? Zaczekaj pójdę do apteki obok i wykupię sobie te lekarstwa.
- Nie... ja je wykupie to moja wina że jesteś posiniaczona więc nie protestuj.
- Nie musisz tego dla mnie robić wystarczy że powiesz przepraszam i po sprawie.
- Nigdy nikogo nie przepraszałem...
- Zaczekaj, chodź siadaj...
-O co chodzi..
- Harry gnębi cię to że się posunąłeś do uderzenia mnie ?
Cisza więc sama sobie na to odpowiedziałam. Nie chciał na mnie spojrzeć więc tym razem ja wzięłam sprawę w swoje ręce. Tym razem to ja wzięłam go za podbródek żeby na mnie popatrzył. Znowu miał zaszklone oczy.
- Posłuchaj mnie... jesteś trudnym , ale nie złym człowiekiem... Powinnam się gniewać i iść na policję ale tego nie robię i nie zrobię... tylko przestań traktować mnie jak przedmiot albo jeszcze lepiej traktuj mnie jak powietrze tak będzie lepiej... oboje będziemy mieli pewność że ta sytuacja się nie powtórzy... I masz idź wykup tę receptę i tak wiem że nie wyduszę z ciebie tego durnego przepraszam...
- Przepraszam
Powiedział prawie szeptem a mnie aż zatkało. Wiedziałam ze nie może być aż takim egoistą.
- Nie gniewam się :) Pójdę do apteki a ty zaczekaj w samochodzie nie ucieknę przysięgam z resztą nawet nie wiem gdzie nie znam Londynu.
- Weź kluczyki a ja i tak wykupię tą receptę, poczekaj na mnie w samochodzie.
On mi chyba na prawdę zaufał. Wzięłam kluczyki i ruszyłam do samochodu. Harold po kilku minutach wrócił z reklamóweczką lekarstw. Grzecznie podziękowałam,a le już nic nie odpowiedział. Chyba jego nienaruszona męska duma została urażona tym jednym przepraszam... Wolałam się nie odzywać...
środa, 30 października 2013
wtorek, 29 października 2013
DARK HARRY CZ. 7
LIAM:
Próbowałem od niej coś wyci agnąć, ale milczała jak grób aż w końcu wykopała mnie za drzwi. Cały siny policzek i ta rozcięta warga. Żeby mieć obrażenia takiego stopnia musiała by przygrzmocić w szafkę i przy okazji zaliczyć spotkanie z młotkiem... Coś mi tu nie gra. Nie patrzyła mi w oczy kiedy to mówiła. Ona kłamie...
Wróciłem do domu chłopcy jeszcze spali po imprezie szybko się nie podniosą... Oprócz Harrego. Ten siedział sam w salonie. Zasłonił żaluzje i zasłony, tak szczelnie że w pomieszczeniu było ciemno. Zapaliłem więc światło
- Co ty do chuja robisz matole ?!!?
- Jezu Harry wyluzuj ej co ty masz takie czerwone oczy... ty.... pł..
- Zamknij się ! Nie twój interes! A poza tym nie jestem baba żeby ryczeć mam czerwone oczy od.. za dużo się naćpałem... Odejdź zostaw mnie w spokoju...
- A możemy chwilę pogadać ?
- Nie...
- Kurde Hazz jesteśmy przyjaciółmi czy nie ?! Nie jesteś pępkiem świata wiesz ! Jak ty czegoś chciałeś ja ci pomagałem a ty nie możesz ze mną nawet chwili pogadać... Dziękuję za takich przyjaciół!
Wstałem i ruszyłem w stronę kuchni żeby się oblać zimną wodą.... kto jej zrobił coś takiego ?! Może to ktoś na imprezie.... Niall mówił , że się na chwilę zjawiła..
- Stary sory... jasne że możemy pogadać trochę mnie poniosło zły dzień.....
- Siadaj...
- Mów co cię gryzie..
- Widziałeś tu wczoraj na imprezie Darcy ?
- C..co ?! Nie a niby dlaczego miałbym ją widzieć?? Nie.. nie widziałem... A dlaczego pytasz ?
- Coś jej się stało... gdybyś ją dziś ran zobaczył.... Myślałem że mi gały z orbit wyskoczą ..
- A co się stało ?
- Miała siny policzek i rozciętą bardzo spuchniętą wargę, na dodatek sprzedała mi jakiś durny kit że walnęła w szafke ale to wyglądało jakby ją.... jakby...
- No wysłów się wreszcie
- Jakby ją ktoś porządnie grzmotnął z płaskiego ....
- Może histeryzujesz.. Może na prawdę uderzyła w szafkę..
- Harry ona ma poturbowaną całą prawą stronę ! a co jeśli historia się powtarza?! No wiesz słyszałeś w tedy naszą rozmowę.... Co jeśli ona tu wczoraj przyszła i ktoś ją no wiesz.....
- Przeleciał !?
- No...
- Daj spokój na pierwszy rzut oka widać że to dziewica tu się bawią z doświadczonymi...
- Daruj sobie tą dosłowność czasami Styles..
- Musze iść się przejść to się trochę otrzeźwie...
- Jasne... to narazie...
DARCY:
Puder nic nie dał.. znaczy troszkę dał ale nie za dużo... Na dworze szaro więc nie ma aż tak wielkiego ruchu. Nakleję plasterek będą myśleli że się na prawdę rąbnęłam o szafkę. Normalnie bym nie wychodziła ale lodówkę mam pustą, a głodować przez tego bandytę nie będę ...
Wyszłam z domu i zamykałam furtkę, aż tu nagle ktoś zakrył mi usta ręką i zaczął wciagać mnie spowrotem do środka. Znowu łzy ... próbowałam się wyrwać, ale na marne..... Ja chcę wrócić do domu do Polski i już nigdy w życiu tu nie wrócić....
- Ciiiicho to tylko ja Harry....
Odwrócił mnie twarzą do niego . Nie patrzyłam na niego. Nie chciałam ,żeby widział jak płacze... Nie chciałam dać mu tej satysfakcji.... Zamknęłam oczy , a on jednym ale o dziwo delikatnym ruchem odkleił plaster z mojej twarzy . Dotknął sinego miejsca a ja zasyczałam.
- Boli cię to ?\
Nie odpowiedziałam, ale co tam pewnie syknęłam z zadowolenia że ten baran tu przylazł a nie z bólu!
- spójrz na mnie...
-... zero mojej reakcji.
- powiedziałem że masz na mnie spojrzeć.
Złapał mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała. Moje oczy były zaszklone, a większa część makijażu znowu spłynęła z łzami.
- Chodź idziemy do lekarza..
- N.. nie...
- Nie protestuj to będzie trzeba zszyć...
- nic mi nie jest... zagoi się...
- Samo się nie zagoi... o ile na mnie nikomu nie nakablujesz to wszystko będzie ok.
- Nic nikomu nie powiedziałam i nie powiem...
Boję się go... uderzył raz zrobi to znowu... Lepiej przytakiwać i już nie pyskować...
- Chodź...
Wział mnie za nadgarstek i zaprowadził do swojego czarnego samochodu. Wsiadłam nie wiedząc czy robię dobrze. Chciałam uciec, ale drzwi już były zamknięte. Harry usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik. Panowała niezręczna cisza, aż on zdecydował się ją przerwać.'
- Darcy.... boisz się mnie ?
Próbowałem od niej coś wyci agnąć, ale milczała jak grób aż w końcu wykopała mnie za drzwi. Cały siny policzek i ta rozcięta warga. Żeby mieć obrażenia takiego stopnia musiała by przygrzmocić w szafkę i przy okazji zaliczyć spotkanie z młotkiem... Coś mi tu nie gra. Nie patrzyła mi w oczy kiedy to mówiła. Ona kłamie...
Wróciłem do domu chłopcy jeszcze spali po imprezie szybko się nie podniosą... Oprócz Harrego. Ten siedział sam w salonie. Zasłonił żaluzje i zasłony, tak szczelnie że w pomieszczeniu było ciemno. Zapaliłem więc światło
- Co ty do chuja robisz matole ?!!?
- Jezu Harry wyluzuj ej co ty masz takie czerwone oczy... ty.... pł..
- Zamknij się ! Nie twój interes! A poza tym nie jestem baba żeby ryczeć mam czerwone oczy od.. za dużo się naćpałem... Odejdź zostaw mnie w spokoju...
- A możemy chwilę pogadać ?
- Nie...
- Kurde Hazz jesteśmy przyjaciółmi czy nie ?! Nie jesteś pępkiem świata wiesz ! Jak ty czegoś chciałeś ja ci pomagałem a ty nie możesz ze mną nawet chwili pogadać... Dziękuję za takich przyjaciół!
Wstałem i ruszyłem w stronę kuchni żeby się oblać zimną wodą.... kto jej zrobił coś takiego ?! Może to ktoś na imprezie.... Niall mówił , że się na chwilę zjawiła..
- Stary sory... jasne że możemy pogadać trochę mnie poniosło zły dzień.....
- Siadaj...
- Mów co cię gryzie..
- Widziałeś tu wczoraj na imprezie Darcy ?
- C..co ?! Nie a niby dlaczego miałbym ją widzieć?? Nie.. nie widziałem... A dlaczego pytasz ?
- Coś jej się stało... gdybyś ją dziś ran zobaczył.... Myślałem że mi gały z orbit wyskoczą ..
- A co się stało ?
- Miała siny policzek i rozciętą bardzo spuchniętą wargę, na dodatek sprzedała mi jakiś durny kit że walnęła w szafke ale to wyglądało jakby ją.... jakby...
- No wysłów się wreszcie
- Jakby ją ktoś porządnie grzmotnął z płaskiego ....
- Może histeryzujesz.. Może na prawdę uderzyła w szafkę..
- Harry ona ma poturbowaną całą prawą stronę ! a co jeśli historia się powtarza?! No wiesz słyszałeś w tedy naszą rozmowę.... Co jeśli ona tu wczoraj przyszła i ktoś ją no wiesz.....
- Przeleciał !?
- No...
- Daj spokój na pierwszy rzut oka widać że to dziewica tu się bawią z doświadczonymi...
- Daruj sobie tą dosłowność czasami Styles..
- Musze iść się przejść to się trochę otrzeźwie...
- Jasne... to narazie...
DARCY:
Puder nic nie dał.. znaczy troszkę dał ale nie za dużo... Na dworze szaro więc nie ma aż tak wielkiego ruchu. Nakleję plasterek będą myśleli że się na prawdę rąbnęłam o szafkę. Normalnie bym nie wychodziła ale lodówkę mam pustą, a głodować przez tego bandytę nie będę ...
Wyszłam z domu i zamykałam furtkę, aż tu nagle ktoś zakrył mi usta ręką i zaczął wciagać mnie spowrotem do środka. Znowu łzy ... próbowałam się wyrwać, ale na marne..... Ja chcę wrócić do domu do Polski i już nigdy w życiu tu nie wrócić....
- Ciiiicho to tylko ja Harry....
Odwrócił mnie twarzą do niego . Nie patrzyłam na niego. Nie chciałam ,żeby widział jak płacze... Nie chciałam dać mu tej satysfakcji.... Zamknęłam oczy , a on jednym ale o dziwo delikatnym ruchem odkleił plaster z mojej twarzy . Dotknął sinego miejsca a ja zasyczałam.
- Boli cię to ?\
Nie odpowiedziałam, ale co tam pewnie syknęłam z zadowolenia że ten baran tu przylazł a nie z bólu!
- spójrz na mnie...
-... zero mojej reakcji.
- powiedziałem że masz na mnie spojrzeć.
Złapał mnie za podbródek i zmusił bym na niego spojrzała. Moje oczy były zaszklone, a większa część makijażu znowu spłynęła z łzami.
- Chodź idziemy do lekarza..
- N.. nie...
- Nie protestuj to będzie trzeba zszyć...
- nic mi nie jest... zagoi się...
- Samo się nie zagoi... o ile na mnie nikomu nie nakablujesz to wszystko będzie ok.
- Nic nikomu nie powiedziałam i nie powiem...
Boję się go... uderzył raz zrobi to znowu... Lepiej przytakiwać i już nie pyskować...
- Chodź...
Wział mnie za nadgarstek i zaprowadził do swojego czarnego samochodu. Wsiadłam nie wiedząc czy robię dobrze. Chciałam uciec, ale drzwi już były zamknięte. Harry usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik. Panowała niezręczna cisza, aż on zdecydował się ją przerwać.'
- Darcy.... boisz się mnie ?
poniedziałek, 28 października 2013
HARRY DARK CZ.5
- Czy nadal się na mnie gniewasz?
- Nie już się nie gniewam spokojnie nikt cię tu nie skrzywdzi a chłopacy nie tkną cię tymi swoimi zboczonymi łapami obiecuję ci to.
Siedzieliśmy tak w ciszy aż tu nagle zza drzwi usłyszałam szelest.
- Ktoś tu jest ..
- Mam sprawdzić?
Kiwnęłam mu głową że tak a on podążył w stronę drzwi kuchennych.
- Harry co ty tu robisz ?!
- A co ty tutaj robisz ?!
- Pytałem pierwszy! Co ty do cholery robisz w jej domu o dwudziestej pierwszej?!
- Nic przyszedłem pogadać z naszą sąsiadką a co nie mogę ?
- A wiesz od czego jest dzwonek ?
- Pukałem nikt nie słyszał;p
- Jazda do domu ale już ! Darcy sory za niego już muszę lecieć ale zadzwonie trzymaj się mała.
Pokiwałam mu na pożegnanie jak się odwróciłam Harry stał za mną. Myślałam że dostanę zawału przecież wychodził równo z Liamem!
- Siadaj musimy pogadać...
- Nie rządź się w moim domu! Wynoś mi się stąd!
Chciałam otworzyć drzwi ale nie było a nich klucza
- Tego szukasz ??
Pomachał mi nimi przed nosem a kiedy próbowałam je wyrwać wziął rękę do góry uniemożliwiając mi to. No to po mnie...
- Powiedziałem że masz siadać albo to zrobisz albo sam cię posadzę.
- Nie będziesz mi rozkazywać!
- Przestań się drzeć, albo lepiej w ogóle się zamknij !
Przerzucił mnie przez ramię i zaniósł na kanapę siadając naprzeciwko mnie.
- czego ode mnie chcesz ??
- Mowiłem ze masz się odpierdolić od Liama to raz a po dwa ciekawa rozmowa wam się tu rozwinęła nie powiem warto były posłuchać ..
- Słyszałeś to ?!?!!
- Nom ... Szkoda by żeby wszyscy się dowiedzieli..
- Nie zrobisz mi tego nie możesz być aż takim łajdakiem!
- Nie pomagasz.... Bądź miła mała... Jutro jest impreza u nas... odpicuj się i przyjdź. Tylko nie za bardzo zdzirowato.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć poszedł otworzył sobie drzwi i wyszedł. No pięknie co teraz? Nie mogę tam iść ale co jeśli wszystkim powie? I w ogóle jak on się do mnie odzywa a jakby tak pójść i zasadzić mu liścia przy wszystkich ? Niee zemściłby się.. I tak moja głowa rozważała wszystkie za i przeciw dopóki nie odpłynęłam w krainę snów.
Rano.. znaczy obudziłam się i dwunastej. Zerknęłam do telefonu a tam jedna nowa wiadomość od nieznanego numeru. Otworzyłam ją" BĘDĘ CZEKAŁ NA CIEBIE O 19 POD TWOIM DOMEM RADZE CI WYJŚĆ DOBROWOLNIE INACZEJ WYCIĄGNĘ CIĘ SIŁA I PAMIĘTAJ WYZYWAJĄCO ALE NIE ZDZIROWATO. HARRY"
Skąd on ma do cholery mój numer ?! to jakiś psychopata nigdzie z nim nie pójdę niech zapomni.Godziny mijały a ja siedziałam w domu na kanapie oglądając jakiś film. Nagle usłyszałam że moje drzwi od domu się otwierają .
- Miałaś czekać przed domem! Gdzie twoje ciuchy?! Nie wpieniaj mnie bo będzie źle obiecuję że cię...
- No co uderzysz mnie?! Będziesz na tyle łajdakiem że uderzysz dziewczynę?! Nigdzie z tobą nie idę ty weź się lecz albo najlepiej daj się jakoś uśpić!
-Nie igraj ze słowami laluniu bo zrobię o wiele gorzej niż ten zboczeniec tamtej pamiętnej nocy!
- Zamknij ten swój zakolczykowany pysk!
Oooj przegięłam. Oczy aż mu zczarniały. Wziął mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany. Masz . Pięć. Minut . Żeby się Ubrać... Inaczej będziesz błagać o litość.
- Powiedziałam że nigdzie z tobą nie ide z resztą chciałbyś się pokazywać z takim wybrykiem natury ?!
- Gdzie masz szafe z ciuchami?
- Co?!
- Gdzie ją do cholery masz!!
Wskazałam palcem na pomieszczenie, które było moją garderobą. Chłopak wszedł tam i po chwili wyszedł z gotowym zestawem. Ubieraj się w to . Zrobiłam jak kazał nie warto było z nim aż tak zadzierać i tak był już wkurzony. Po chwili wyszłam gotowa a jemu jestem pewna że w myślach opadła szczęka.
- Może być. Chodź.
Wyciągnął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę ich domu.
- Nie już się nie gniewam spokojnie nikt cię tu nie skrzywdzi a chłopacy nie tkną cię tymi swoimi zboczonymi łapami obiecuję ci to.
Siedzieliśmy tak w ciszy aż tu nagle zza drzwi usłyszałam szelest.
- Ktoś tu jest ..
- Mam sprawdzić?
Kiwnęłam mu głową że tak a on podążył w stronę drzwi kuchennych.
- Harry co ty tu robisz ?!
- A co ty tutaj robisz ?!
- Pytałem pierwszy! Co ty do cholery robisz w jej domu o dwudziestej pierwszej?!
- Nic przyszedłem pogadać z naszą sąsiadką a co nie mogę ?
- A wiesz od czego jest dzwonek ?
- Pukałem nikt nie słyszał;p
- Jazda do domu ale już ! Darcy sory za niego już muszę lecieć ale zadzwonie trzymaj się mała.
Pokiwałam mu na pożegnanie jak się odwróciłam Harry stał za mną. Myślałam że dostanę zawału przecież wychodził równo z Liamem!
- Siadaj musimy pogadać...
- Nie rządź się w moim domu! Wynoś mi się stąd!
Chciałam otworzyć drzwi ale nie było a nich klucza
- Tego szukasz ??
Pomachał mi nimi przed nosem a kiedy próbowałam je wyrwać wziął rękę do góry uniemożliwiając mi to. No to po mnie...
- Powiedziałem że masz siadać albo to zrobisz albo sam cię posadzę.
- Nie będziesz mi rozkazywać!
- Przestań się drzeć, albo lepiej w ogóle się zamknij !
Przerzucił mnie przez ramię i zaniósł na kanapę siadając naprzeciwko mnie.
- czego ode mnie chcesz ??
- Mowiłem ze masz się odpierdolić od Liama to raz a po dwa ciekawa rozmowa wam się tu rozwinęła nie powiem warto były posłuchać ..
- Słyszałeś to ?!?!!
- Nom ... Szkoda by żeby wszyscy się dowiedzieli..
- Nie zrobisz mi tego nie możesz być aż takim łajdakiem!
- Nie pomagasz.... Bądź miła mała... Jutro jest impreza u nas... odpicuj się i przyjdź. Tylko nie za bardzo zdzirowato.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć poszedł otworzył sobie drzwi i wyszedł. No pięknie co teraz? Nie mogę tam iść ale co jeśli wszystkim powie? I w ogóle jak on się do mnie odzywa a jakby tak pójść i zasadzić mu liścia przy wszystkich ? Niee zemściłby się.. I tak moja głowa rozważała wszystkie za i przeciw dopóki nie odpłynęłam w krainę snów.
Rano.. znaczy obudziłam się i dwunastej. Zerknęłam do telefonu a tam jedna nowa wiadomość od nieznanego numeru. Otworzyłam ją" BĘDĘ CZEKAŁ NA CIEBIE O 19 POD TWOIM DOMEM RADZE CI WYJŚĆ DOBROWOLNIE INACZEJ WYCIĄGNĘ CIĘ SIŁA I PAMIĘTAJ WYZYWAJĄCO ALE NIE ZDZIROWATO. HARRY"
Skąd on ma do cholery mój numer ?! to jakiś psychopata nigdzie z nim nie pójdę niech zapomni.Godziny mijały a ja siedziałam w domu na kanapie oglądając jakiś film. Nagle usłyszałam że moje drzwi od domu się otwierają .
- Miałaś czekać przed domem! Gdzie twoje ciuchy?! Nie wpieniaj mnie bo będzie źle obiecuję że cię...
- No co uderzysz mnie?! Będziesz na tyle łajdakiem że uderzysz dziewczynę?! Nigdzie z tobą nie idę ty weź się lecz albo najlepiej daj się jakoś uśpić!
-Nie igraj ze słowami laluniu bo zrobię o wiele gorzej niż ten zboczeniec tamtej pamiętnej nocy!
- Zamknij ten swój zakolczykowany pysk!
Oooj przegięłam. Oczy aż mu zczarniały. Wziął mnie za nadgarstki i przygwoździł do ściany. Masz . Pięć. Minut . Żeby się Ubrać... Inaczej będziesz błagać o litość.
- Powiedziałam że nigdzie z tobą nie ide z resztą chciałbyś się pokazywać z takim wybrykiem natury ?!
- Gdzie masz szafe z ciuchami?
- Co?!
- Gdzie ją do cholery masz!!
Wskazałam palcem na pomieszczenie, które było moją garderobą. Chłopak wszedł tam i po chwili wyszedł z gotowym zestawem. Ubieraj się w to . Zrobiłam jak kazał nie warto było z nim aż tak zadzierać i tak był już wkurzony. Po chwili wyszłam gotowa a jemu jestem pewna że w myślach opadła szczęka.
- Może być. Chodź.
Wyciągnął mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę ich domu.
HARRY DARK CZ.4
Nic już nie odpowiedziałam tylko zaszyłam się w swoim domu na czas
nieokreślony. Życie w Londynie to koszmar to piekło a nie miasto
marzeń.....
Pewnego dnia w końcu postanowiłam że pójdę przeprosić Liama. To była moja wina nie powinnam tak na niego nakrzyczeć . Pierwszy raz od ośmiu dni wyszłam z domu. Trochę dla tego ze się bałam wszędzie mogli się czaić jego przyjaciele. Bałam się ich. Ubrałam się ładnie uczesałam i ruszyłam w stronę domu Liama. Pukam i nic. Słyszę że ktoś jest w środku i nawet domyślam się kto to może być. Nie wejdę przez drzwi nie chcę znowu być upokorzona. Zauważyłam otwarte okno od kuchni więc postanowiłam wykorzystać sytuację.Weszłam i miałam wielkie szczęście że akurat Liam był w kuchni. Podeszłam do niego po cichutku i zasłoniłam mu usta ręką. Zląkł się..
- Liam proszę cię tylko nie krzycz i pozwól mi coś powiedzieć.
- Co chcesz mi znowu nawrzucać to sobie daruj...
- Nie nie proszę ciii... ja ci i wszystkim opowiem powiem czemu tak zareagowałam tylko nic nie mów swoim kolegom przyjdź do mnie wieczorem możemy nawet porozmawiać przez płot tylko daj mi to wszystko wytłumaczyć
Milczał więc zrozumiałam jego odpowiedź. Wyszłam tą samą drogą i postanowiłam zająć się sobą i nie zwracać uwagi na ciężkich sąsiadów. Nic mi nie zrobią, gdyby chcieli dawno by to zrobili.. Nadszedł wieczór już robiło się dość ciemno w końcu zbliżała się zima więc dni robią się coraz krótsze. Widzę jakąś postać przez okno. Już wiem kto to to Liam na pewno. Pobiegłam żeby mu otworzyć.
- Hej proszę wejdź. Bardzo się cieszę że przyszedłeś obiecuję że nie zajmę ci dużo czasu:)
Przywitałam go pogodnie, ale on nie był skory nawet się uśmiechnąć, co ja gadam jaki uśmiech.. on nawet nie chciał na mnie spojrzeć a co tu dopiero sie uśmiechać..
Wskazałam na miejsce na kanapie gdzie posłusznie usiadł. Ja zrobiłam to samo tylko po przeciwnej stronie.
- Liam chcę cię przede wszystkim z całego serca przeprosić jest mi wstyd i żałuję tego przysięgam...
- Co cię tak ugryzło tego dnia ?! Ja nic ci nie zrobiłem reszta też Zayna trochę poniosło ale to nie nasza wina.
- Wiem Liam po prostu jego zachowanie z czymś się wiąże...
- Z czym ?
- Nie wiem czy powinnam ci o tym mówić w końcu nie znamy się zbyt dobrze anawet moja mam o tym nie wie...
- Wytłumacz mi się jakoś.
Wzięłam głęboki oddech i zaczynam...
- Kilka lat temu jak wracałam z dyskoteki napadł na mnie pewien chłopak .. wyglądał jak twoi koledzy... kolczyki, tatuaże ubrany był na czarno... Przycisnął mnie do ściany, zasłonił usta żebym nie mogła krzyczeć, później.... (łzy znowu napłynęły mi do oczu i swobodnie drążyły sobie w dół policzków) później przycisnął mnie do ściany... włożył mi rękę pod spódnicę... chciał mnie.... chciał mnie zgwałcić... gdyby nie jakiś chłopak który go odciągnął pewnie by to zrobił... dlatego tak zareagowałam... boję się takich ludzi jak wy , znaczy takich jak twoi koledzy.... po prostu się boję... przepraszam ja zejdę wam lepiej z drogi... a ty proszę cię nie wydaj mnie nie powiedz tego nikomu....
On był wyraźnie zszokowany a ja nie potrafiłam opanować łeż. Pierwszy raz komuś o tym powiedziałam, ale bardzo zależało mi na przyjaźni z Liamem.
- Ja... nie..
- Nic nie mów.. wiem co sobie myślisz nikt nie zasługuje na takie traktowanie jak ja potraktowałam ciebie... po prostu pomyślałam że moglibyśmy zostać przyjaciółmi a w tedy ja byłam wystraszona żałuję ze na ciebie nakrzyczałam,,
Nic nie odpowiedział tylko podszedł i mocno mnie przytulił. Od razy odwzajemniłam uścisk tak mocno jak tylko potrafiłam.
- Utęperuje trochę chłopaków nie martw się .. Możesz mi zawsze wszystko powiedzieć mała ( pocalował mniew policzek na co ja otarłam łzy a razem z nimi makijaż)
- Czy nadal się na mnie gniewasz?
- Nie już się nie gniewam spokojnie nikt cię tu nie skrzywdzi a chłopacy nie tkną cię tymi swoimi zboczonymi łapami obiecuję ci to.
Siedzieliśmy tak w ciszy aż tu nagle.....
Pewnego dnia w końcu postanowiłam że pójdę przeprosić Liama. To była moja wina nie powinnam tak na niego nakrzyczeć . Pierwszy raz od ośmiu dni wyszłam z domu. Trochę dla tego ze się bałam wszędzie mogli się czaić jego przyjaciele. Bałam się ich. Ubrałam się ładnie uczesałam i ruszyłam w stronę domu Liama. Pukam i nic. Słyszę że ktoś jest w środku i nawet domyślam się kto to może być. Nie wejdę przez drzwi nie chcę znowu być upokorzona. Zauważyłam otwarte okno od kuchni więc postanowiłam wykorzystać sytuację.Weszłam i miałam wielkie szczęście że akurat Liam był w kuchni. Podeszłam do niego po cichutku i zasłoniłam mu usta ręką. Zląkł się..
- Liam proszę cię tylko nie krzycz i pozwól mi coś powiedzieć.
- Co chcesz mi znowu nawrzucać to sobie daruj...
- Nie nie proszę ciii... ja ci i wszystkim opowiem powiem czemu tak zareagowałam tylko nic nie mów swoim kolegom przyjdź do mnie wieczorem możemy nawet porozmawiać przez płot tylko daj mi to wszystko wytłumaczyć
Milczał więc zrozumiałam jego odpowiedź. Wyszłam tą samą drogą i postanowiłam zająć się sobą i nie zwracać uwagi na ciężkich sąsiadów. Nic mi nie zrobią, gdyby chcieli dawno by to zrobili.. Nadszedł wieczór już robiło się dość ciemno w końcu zbliżała się zima więc dni robią się coraz krótsze. Widzę jakąś postać przez okno. Już wiem kto to to Liam na pewno. Pobiegłam żeby mu otworzyć.
- Hej proszę wejdź. Bardzo się cieszę że przyszedłeś obiecuję że nie zajmę ci dużo czasu:)
Przywitałam go pogodnie, ale on nie był skory nawet się uśmiechnąć, co ja gadam jaki uśmiech.. on nawet nie chciał na mnie spojrzeć a co tu dopiero sie uśmiechać..
Wskazałam na miejsce na kanapie gdzie posłusznie usiadł. Ja zrobiłam to samo tylko po przeciwnej stronie.
- Liam chcę cię przede wszystkim z całego serca przeprosić jest mi wstyd i żałuję tego przysięgam...
- Co cię tak ugryzło tego dnia ?! Ja nic ci nie zrobiłem reszta też Zayna trochę poniosło ale to nie nasza wina.
- Wiem Liam po prostu jego zachowanie z czymś się wiąże...
- Z czym ?
- Nie wiem czy powinnam ci o tym mówić w końcu nie znamy się zbyt dobrze anawet moja mam o tym nie wie...
- Wytłumacz mi się jakoś.
Wzięłam głęboki oddech i zaczynam...
- Kilka lat temu jak wracałam z dyskoteki napadł na mnie pewien chłopak .. wyglądał jak twoi koledzy... kolczyki, tatuaże ubrany był na czarno... Przycisnął mnie do ściany, zasłonił usta żebym nie mogła krzyczeć, później.... (łzy znowu napłynęły mi do oczu i swobodnie drążyły sobie w dół policzków) później przycisnął mnie do ściany... włożył mi rękę pod spódnicę... chciał mnie.... chciał mnie zgwałcić... gdyby nie jakiś chłopak który go odciągnął pewnie by to zrobił... dlatego tak zareagowałam... boję się takich ludzi jak wy , znaczy takich jak twoi koledzy.... po prostu się boję... przepraszam ja zejdę wam lepiej z drogi... a ty proszę cię nie wydaj mnie nie powiedz tego nikomu....
On był wyraźnie zszokowany a ja nie potrafiłam opanować łeż. Pierwszy raz komuś o tym powiedziałam, ale bardzo zależało mi na przyjaźni z Liamem.
- Ja... nie..
- Nic nie mów.. wiem co sobie myślisz nikt nie zasługuje na takie traktowanie jak ja potraktowałam ciebie... po prostu pomyślałam że moglibyśmy zostać przyjaciółmi a w tedy ja byłam wystraszona żałuję ze na ciebie nakrzyczałam,,
Nic nie odpowiedział tylko podszedł i mocno mnie przytulił. Od razy odwzajemniłam uścisk tak mocno jak tylko potrafiłam.
- Utęperuje trochę chłopaków nie martw się .. Możesz mi zawsze wszystko powiedzieć mała ( pocalował mniew policzek na co ja otarłam łzy a razem z nimi makijaż)
- Czy nadal się na mnie gniewasz?
- Nie już się nie gniewam spokojnie nikt cię tu nie skrzywdzi a chłopacy nie tkną cię tymi swoimi zboczonymi łapami obiecuję ci to.
Siedzieliśmy tak w ciszy aż tu nagle.....
HARRY DARK CZ. 3
Liam się uśmiechnął i wyszliśmy. Boję się ale do odważnych świat należy......Ubrana byłam tak więc powinnam przypasować do towarzystwa. Liaś przez całą chodź krótką drogę uważnie się mi przyglądał. To czasem było trochę krępujące.
- Częściej powinnaś się tak ubierać
- To nie mój styl.Nie chcę od was odstawać....Idę tylko na chwilę a potem wracam do siebie.
- Nie wyglądasz na taką grzeczną dziewczynkę za jaką się podajesz.
-Nie jestem..!! Nie ważne daruje sobie..
Weszliśmy do środka i od razu uderzył we mnie smród alkoholu i papierosów, no i w sumie narkotyków też. Wszędzie dziewczyny wyglądające jak striptizerki i chłopacy którzy każdą z nich rozbierają wzrokiem. Liam prowadzi mnie przez tłum. Coś do mnie mówi ale przez głośne metaliczne brzmienie niewiele słyszę. W końcu dostrzegam kanapę na której siedzi cała jego banda włącznie z tym co wczoraj wciągał asfalt i z tym który uważa mnie za wybryk natury... Pięknie..
Ten brunet z brązowymi oczami od razu wztaje.
-Hej jestem Zayn .. dzięki ze wczoraj... no wiesz że pozbierałaś Harry mówił że to ty przyniosłaś moje wszystkie rzeczy.. a apropo tych prezerwatyw cały czas mam je w kieszeni może chciałabys zebym dla ciebie jedną rozpakował ?
Nie no koleś chyba coś brał! Co za debil?!
- Coś ty powiedział ?!(miałam nagły przypływ odwagi a sami wiecie że boje się takich typów)
- No wiesz tam u góry są takie wolne pokoje możemy sobie do jednego pójść obiecuję będę delikatny
Przysunął się bliżej i złapał za materiał mojej spódnicy. Automatycznie oczy mi się rozszerzyły. Miałam przed oczami tamtą noc...
- Puść mnie łajdaku! Liam jak mogłeś mnie tu przyprowadzić! Nie chcę mieć z wami nic więcej do czynienia z wami ani nawet z tobą Liam!
Wyrwałam się z uścisku Zayna i biegiem ruszyłam w stronę drzwi. Łzy już leciały mi po policzkach. Wiecie jak znosze takie sytuacje. Krzyczeli za mną ale marzyłam o tym żeby tylko jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Darcy poczekaj przepraszam za niego to nie moja wina! Zaczekaj cholera nie biega tak szybko Darcy!!!!!
No tak musiał na mną wybiec ten pieprzony niby poukładany dupek!
- Co?!?! Możesz mnie zostawić ?! Wszyscy jesteście popaprani! Jedna wielka rodzina gwałcicieli i ćpunów! Wszystkich was powinni zamknąć w izolatce i trzymać tam do zasranej bolesnej śmierci!
Nigdy taka nie byłam. Znaczy trochę agresywna byłam zawsze ale nigdy aż tak. Nigdy nie darłam się i nie płakałam równocześnie. Mówiłam że to miasto mnie zmieni, ale nie wiedziałam że w tak krótkim czasie.Liama chyba dotknęły moje słowa widziałam jak patrzy na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie... ja... nie wszyscy są tacy sami Darcy... Ja tylko chciałem dobrze.... myślałem że możemy się zaprzyjaźnić i chciałem zebyś poznała moich przyjaciół... wiele im zawdzięczam nie musiałaś mnie oceniać...
Poczułam się podle rzeczywiście on chciał być tylko miły to nie jego wina że tamten się do mnie dobierał.
-Liam ja....
- Daruj sobie ... przecież jestem tylko durnym gwałcicielem i ćpunem!
Chciałam go zatrzymać ale poszedł. Co ja najlepszego narobiłam. Nagle ujrzałam że ktoś rzuca na mnie swój cień. Miałam rozmazany makijaż ale spojrzałam w góre. Pięknie to ten lokowaty tym razem użyję tego stwierdzenia świadomie dupek i idiota!
- Ty lalunia coś zrobiła mojemu kumplowi?!
Zacięty wzrok, zaciśnięte zęby= siedzieć cicho!
- Odpowiedz cholerna dziwko!
- Nie jestem.....
No i znowu rycze szlak by trafił tą moją wewnętrzną siłę woli!Słabą siłę!
- Posłuchaj! odwal się od Liama! Pamiętaj życie bez nas jest trudne a życie z nami staje się jeszcze niebezpieczne! Dlatego zabieraj tą swoją przydotę i spierdalaj z tej ulicy to nasz teren!
- A niby gdzie mam mieszkać?! Nie będę już wchodzić wam w drogę nie chciałam urazić Liama wy po prostu nic nie wiecie przepraszam jasne ?!
- Zamknij się bo pierwszy raz w życiu uderzę dziewczynę!
Nic już nie odpowiedziałam tylko zaszyłam się w swoim domu na czas nieokreślony. Życie w Londynie to koszmar to piekło a nie miasto marzeń.....
- Częściej powinnaś się tak ubierać
- To nie mój styl.Nie chcę od was odstawać....Idę tylko na chwilę a potem wracam do siebie.
- Nie wyglądasz na taką grzeczną dziewczynkę za jaką się podajesz.
-Nie jestem..!! Nie ważne daruje sobie..
Weszliśmy do środka i od razu uderzył we mnie smród alkoholu i papierosów, no i w sumie narkotyków też. Wszędzie dziewczyny wyglądające jak striptizerki i chłopacy którzy każdą z nich rozbierają wzrokiem. Liam prowadzi mnie przez tłum. Coś do mnie mówi ale przez głośne metaliczne brzmienie niewiele słyszę. W końcu dostrzegam kanapę na której siedzi cała jego banda włącznie z tym co wczoraj wciągał asfalt i z tym który uważa mnie za wybryk natury... Pięknie..
Ten brunet z brązowymi oczami od razu wztaje.
-Hej jestem Zayn .. dzięki ze wczoraj... no wiesz że pozbierałaś Harry mówił że to ty przyniosłaś moje wszystkie rzeczy.. a apropo tych prezerwatyw cały czas mam je w kieszeni może chciałabys zebym dla ciebie jedną rozpakował ?
Nie no koleś chyba coś brał! Co za debil?!
- Coś ty powiedział ?!(miałam nagły przypływ odwagi a sami wiecie że boje się takich typów)
- No wiesz tam u góry są takie wolne pokoje możemy sobie do jednego pójść obiecuję będę delikatny
Przysunął się bliżej i złapał za materiał mojej spódnicy. Automatycznie oczy mi się rozszerzyły. Miałam przed oczami tamtą noc...
- Puść mnie łajdaku! Liam jak mogłeś mnie tu przyprowadzić! Nie chcę mieć z wami nic więcej do czynienia z wami ani nawet z tobą Liam!
Wyrwałam się z uścisku Zayna i biegiem ruszyłam w stronę drzwi. Łzy już leciały mi po policzkach. Wiecie jak znosze takie sytuacje. Krzyczeli za mną ale marzyłam o tym żeby tylko jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Darcy poczekaj przepraszam za niego to nie moja wina! Zaczekaj cholera nie biega tak szybko Darcy!!!!!
No tak musiał na mną wybiec ten pieprzony niby poukładany dupek!
- Co?!?! Możesz mnie zostawić ?! Wszyscy jesteście popaprani! Jedna wielka rodzina gwałcicieli i ćpunów! Wszystkich was powinni zamknąć w izolatce i trzymać tam do zasranej bolesnej śmierci!
Nigdy taka nie byłam. Znaczy trochę agresywna byłam zawsze ale nigdy aż tak. Nigdy nie darłam się i nie płakałam równocześnie. Mówiłam że to miasto mnie zmieni, ale nie wiedziałam że w tak krótkim czasie.Liama chyba dotknęły moje słowa widziałam jak patrzy na mnie smutnym wzrokiem.
- Nie... ja... nie wszyscy są tacy sami Darcy... Ja tylko chciałem dobrze.... myślałem że możemy się zaprzyjaźnić i chciałem zebyś poznała moich przyjaciół... wiele im zawdzięczam nie musiałaś mnie oceniać...
Poczułam się podle rzeczywiście on chciał być tylko miły to nie jego wina że tamten się do mnie dobierał.
-Liam ja....
- Daruj sobie ... przecież jestem tylko durnym gwałcicielem i ćpunem!
Chciałam go zatrzymać ale poszedł. Co ja najlepszego narobiłam. Nagle ujrzałam że ktoś rzuca na mnie swój cień. Miałam rozmazany makijaż ale spojrzałam w góre. Pięknie to ten lokowaty tym razem użyję tego stwierdzenia świadomie dupek i idiota!
- Ty lalunia coś zrobiła mojemu kumplowi?!
Zacięty wzrok, zaciśnięte zęby= siedzieć cicho!
- Odpowiedz cholerna dziwko!
- Nie jestem.....
No i znowu rycze szlak by trafił tą moją wewnętrzną siłę woli!Słabą siłę!
- Posłuchaj! odwal się od Liama! Pamiętaj życie bez nas jest trudne a życie z nami staje się jeszcze niebezpieczne! Dlatego zabieraj tą swoją przydotę i spierdalaj z tej ulicy to nasz teren!
- A niby gdzie mam mieszkać?! Nie będę już wchodzić wam w drogę nie chciałam urazić Liama wy po prostu nic nie wiecie przepraszam jasne ?!
- Zamknij się bo pierwszy raz w życiu uderzę dziewczynę!
Nic już nie odpowiedziałam tylko zaszyłam się w swoim domu na czas nieokreślony. Życie w Londynie to koszmar to piekło a nie miasto marzeń.....
niedziela, 27 października 2013
DARK HARRY CZ. 2
Późnym wieczorem wracaliśmy do domu . Opowiadaliśmy sobie różne
śmieszne sytuacje z dzieciństwa kiedy doszliśmy do jego płotu czekała
niemiła niespodzianka...... Koło płotu Liama a co za tym idzie również koło mojego płotu leżeli kompletnie pijani ci kolesie z lotniska, przyjaciele Liama. Jeden leżał na chodniku a drugi wymiotował . Ten brązowowłosy zbierał swój zniszczony telefon z ulicy a ten w lokach, no właśnie ten nie wyglądał mi na pijanego.. Stał tam i po prostu gapił się na resztę śmiejąc się z nich.. No tak ładna mi przyjaźń, Liam chwilę na nich popatrzył i ruszył z miejsca przepraszając za przykry widok. Przytaknęłam i usiadłam na swoich schodach patrząc co chwilę jakie postępy mają poczynania Liama. W końcu po wielu próbach wpakował ich do domu. Zrobiło się dziwnie cicho na tej ulicy, ale dość przyjemnie. Na samą myśl że ci gangsterzy będą odwiedzać sąsiada aż mnie skręca. Tak wiem oceniam książkę po okładce, ale po prostu jestem uczulona na tego typu ludzi. Kiedy skończyłam szesnaście lat, przyjaciele zabrali mnie na impreze urodzinową do pobliskiego klubu nie chcieli nas wpuścić ale weszliśmy podstępem. Nie piłam ani kropelki. czasem okazjonalnie mogę coś wypić ale nigdy się nawet nie upiłam. Ani razu. Więc wracając do tamtej nocy. Jassie, Alan i Max <kumple> po kilku godzinach byli nieźle wstawieni. Postanowiłam wrócić do domu sama. Wyszłam z klubu tylnym wyjściem i podążyłam ciemną uliczką w stronę domu. Usłyszałam szelest. Odwróciłam się i nic. Kilka kroków dalej znowu to samo. Próbowałam się odwrócić ale ktoś przygwoździł mnie do ściany. Chciałam krzyczeć, ale zamknął mi usta swoimi ochydnymi wargami. Kopnęłam go w krocze i dalej trzymana w pułapce sprawcy zaczęłam się drzeć. Myślałam że już po mnie kiedy zaczął wkładać mi te swoje łapy pod sukienkę, aż tu nagle jego ciężar ze mnie zszedł. Widziałam tylko cień który wymierza gwałcicielowi ciosy i jedno słowo płynące z ust bohatera. Krzyknął że mam uciekać. Tak więc zrobiłam, a czemu to się wiąże z kolegami Liama?? A to że w padajacym świetle na twarz sprawcy widziałam wyraźny piercing i tatuaż na połowie twarzy. Od tej pory mam traume i trzymam się od takich z daleka.
Ocknęłam się z myśli i zobaczyłam że na ulicy leżą jakieś rzeczy. To pewnie tego co zbierał stamtąd telefon. Podeszłam i pozbierałam. Leżał tam portfel, rozwalony telefon i kilka prezerwatyw.... No ale trzeba zwrócić wszystko. Idąc do drzwi Liama zapukałam żeby oddał to swojemu koledze. Nie pukałam zbyt głośno, całkiem prawdopodobne że reszta spała. Usłyszałam otwieranie zamka, ale nie zobaczyłam w drzwiach mojego przyjaciela. Stał tam ten w lokach i piorunował mnie wzrokiem. Dosłownie przeglądał mnie od góry do dołu. Pierwszy dzień a jego spojrzenie świadczy o tym, że nabyłam sobie nowego wroga. Szybko się odsunęłam jak mówiłam tamten przypadek od razu stanął mi przed oczami.
- Czego?!
No tak nikt go nie nauczył jak grzecznie postępować z dziewczynami. Zapewne jego podryw wyglądał w ten sposób" chcesz się napić czy od razu idziemy do łóżka?" żałosne...
- Ja.... yyyy .... booo...
Ta i jeszcze się jąkam lepiej być nie może . Coś czuję że staję się jego ofiarą...
- Wysłów się w końcu mam lepsze rzeczy do roboty niż patrzenie na jakiś wybryk natury.
Ałć... Nic nie powiedziałam, bo pewnie bym się rozpłakała. Zawsze tak robię gdy mam w sobie za dużo lęku i obrzydzenia. Podałam mu po prostu te rzeczy i szybkim krokiem odwróciłam się . Usłyszałam jego szyderczy śmiech, a mi poleciała łezka. Zawsze miałam dużo kompleksów, ze nie wygladam jak inne dziewczyny. Mówili mi że jestem ładna, ale ja widziałam zupełnie coś innego. Nie miałam dużych piersi, ani nie ubierałam na siebie sznurków zamiast ubrań, nigdy w życiu nie rozebrałam się przed żadnym chłopakiem, ta jego dzisiejsza riposta tylko mnie dobiła. Przez dobe pięć dni nie ruszałam się z mojego domu. Nadszedł piątek,a wszędzie było słychać krzyki i głośną metalową muzykę. Nagle rozległo się też pukanie do drzwi. Nie chciało mi się otwierać, ale ten ktoś się strasznie dobijał. Leniwie podeszłam do drzwi i zobaczyłam w nich uśmiechniętego Liama.
- Hej :)
- Hej Liam proszę wejdź...
Liam jednak zaprotestował.
- Nie ja tylko na sekundę chciałem cię zaprosić na moją impreze w moim domu.Czekamy tylko na ciebie chcę cię przedstawić moim przyjaciołom.
Oooo i w tym momencie zapaliła mi się moja czerwona lampka.
-Przykro mi .. jesteś bardzo miły że mnie zapraszasz, ale to nie jest towarzystwo dla mnie...
- Oj przestań jak ich wszystkich poznasz zmienisz zdanie! No chodź obiecałem im że cię przyprowadzę.
zrobił minę smutnego bezdomnego szczeniaczka.
-Wiesz tak się składa że już poznałam jednego twojego kolegę i nie zamierzam poznawać następnych..
- Poznałaś ale gdzie ?!
- Nie ważne Liam nie ważne..
- A i Zayn dziękuje że przyniosłaś jego rzeczy. On najbardziej chciał cię poznać, a poza tym proszę chodź ze mną nie musisz przecież bawić się z nimi możesz ze mna ja trochę odstaje od tej grupki więc się nie martw.
- ale... ja wyglądam jak śmierć..
- Poczekam tutaj a ty leć się przygotować.
W sumie może to nie jest taki zły pomysł... Skoro Liam mówi że będzie się ze mną bawił to czemu nie. Szybko się przebrałam i zbiegłam po schodach. Liaś stał z otwartą buzią.
- Wyglądasz.... wow!
- Dzięki starałam się do was troszkę przypasować.
Liam się uśmiechnął i wyszliśmy. Boję się al do odważnych świat należy......
Ocknęłam się z myśli i zobaczyłam że na ulicy leżą jakieś rzeczy. To pewnie tego co zbierał stamtąd telefon. Podeszłam i pozbierałam. Leżał tam portfel, rozwalony telefon i kilka prezerwatyw.... No ale trzeba zwrócić wszystko. Idąc do drzwi Liama zapukałam żeby oddał to swojemu koledze. Nie pukałam zbyt głośno, całkiem prawdopodobne że reszta spała. Usłyszałam otwieranie zamka, ale nie zobaczyłam w drzwiach mojego przyjaciela. Stał tam ten w lokach i piorunował mnie wzrokiem. Dosłownie przeglądał mnie od góry do dołu. Pierwszy dzień a jego spojrzenie świadczy o tym, że nabyłam sobie nowego wroga. Szybko się odsunęłam jak mówiłam tamten przypadek od razu stanął mi przed oczami.
- Czego?!
No tak nikt go nie nauczył jak grzecznie postępować z dziewczynami. Zapewne jego podryw wyglądał w ten sposób" chcesz się napić czy od razu idziemy do łóżka?" żałosne...
- Ja.... yyyy .... booo...
Ta i jeszcze się jąkam lepiej być nie może . Coś czuję że staję się jego ofiarą...
- Wysłów się w końcu mam lepsze rzeczy do roboty niż patrzenie na jakiś wybryk natury.
Ałć... Nic nie powiedziałam, bo pewnie bym się rozpłakała. Zawsze tak robię gdy mam w sobie za dużo lęku i obrzydzenia. Podałam mu po prostu te rzeczy i szybkim krokiem odwróciłam się . Usłyszałam jego szyderczy śmiech, a mi poleciała łezka. Zawsze miałam dużo kompleksów, ze nie wygladam jak inne dziewczyny. Mówili mi że jestem ładna, ale ja widziałam zupełnie coś innego. Nie miałam dużych piersi, ani nie ubierałam na siebie sznurków zamiast ubrań, nigdy w życiu nie rozebrałam się przed żadnym chłopakiem, ta jego dzisiejsza riposta tylko mnie dobiła. Przez dobe pięć dni nie ruszałam się z mojego domu. Nadszedł piątek,a wszędzie było słychać krzyki i głośną metalową muzykę. Nagle rozległo się też pukanie do drzwi. Nie chciało mi się otwierać, ale ten ktoś się strasznie dobijał. Leniwie podeszłam do drzwi i zobaczyłam w nich uśmiechniętego Liama.
- Hej :)
- Hej Liam proszę wejdź...
Liam jednak zaprotestował.
- Nie ja tylko na sekundę chciałem cię zaprosić na moją impreze w moim domu.Czekamy tylko na ciebie chcę cię przedstawić moim przyjaciołom.
Oooo i w tym momencie zapaliła mi się moja czerwona lampka.
-Przykro mi .. jesteś bardzo miły że mnie zapraszasz, ale to nie jest towarzystwo dla mnie...
- Oj przestań jak ich wszystkich poznasz zmienisz zdanie! No chodź obiecałem im że cię przyprowadzę.
zrobił minę smutnego bezdomnego szczeniaczka.
-Wiesz tak się składa że już poznałam jednego twojego kolegę i nie zamierzam poznawać następnych..
- Poznałaś ale gdzie ?!
- Nie ważne Liam nie ważne..
- A i Zayn dziękuje że przyniosłaś jego rzeczy. On najbardziej chciał cię poznać, a poza tym proszę chodź ze mną nie musisz przecież bawić się z nimi możesz ze mna ja trochę odstaje od tej grupki więc się nie martw.
- ale... ja wyglądam jak śmierć..
- Poczekam tutaj a ty leć się przygotować.
W sumie może to nie jest taki zły pomysł... Skoro Liam mówi że będzie się ze mną bawił to czemu nie. Szybko się przebrałam i zbiegłam po schodach. Liaś stał z otwartą buzią.
- Wyglądasz.... wow!
- Dzięki starałam się do was troszkę przypasować.
Liam się uśmiechnął i wyszliśmy. Boję się al do odważnych świat należy......
DARK HARRY 1.
A więc tak... Mam na imię Darcy i właśnie zaczynam nowe, nowiutkie życie.
Osiągnęłam pełnoletność, rodzice kupili mi mieszkanie w Londynie więc w końcu odetne się od pępowiny. Właśnie jadę na lotnisko. Ostatnie pożegnania z mamą i tatą i ruszamy! Droga, a raczej lot o Londynu wydawał sie wiecznością , ale wreszcie miła pani w krótkiej spódnicy oznajmila że przystępujemy do lądowania. Klasnęłam w dłonie ze szczęscia i jak tylko wylądowaliśmy wybiegłam z samolotu. Leciał ze mną jeden chłopak na którego każdy patrzył i ja też zwróciłam na niego uwagę. Blond włosy ostro zaczesane do góry, z tego co mi się wydaje farbowane, piercing, miał strasznie dużo tych kolczyków . Jeden w wardze, jeden na brwi plus jeszcze w uszach.. nie przepadałam za jakimiś zbuntowanymi nastolatkami próbujących udawać punków. Przestałam się na niego gapić jak zmierzył mnie tym swoim spojrzeniem pełnym jadu i nienawiści do wszystkiego co żyje. Nie powiem zmroził mnie tym spojrzeniem. Bałam się takich ludzi. Budzili strach samym wyglądem, jednym spojrzeniem a strach pomyśleć co mogliby zrobić jakby nie zeszło im się z drogi. Nikt nawet nie zajął koło niego miejsca w samolocie . Każdy go tam unikał. Gdyby ktoś zajął nam samolot już wiemy kto by to był. Szłam za nim w drodze na lotnisko tylko tym razem z samolotu a nie z domu. Czekała na niego dość spora grupka pewnie jakichś "braci krwi" czy coś. Jeden brunet włosy tak jak on miał zaczesane do góry, następny w normalnej bluzce w paski z grzywką na bok, był też taki w lokach . Każdy z nich miał tatuaże , a właśnie tamten w samolocie miał jeszcze sporo pokaźnych tatuaży. Mieli też kolczyki w róźnych miejscach , tylko jeden się wyróżniał.. Taki szatyn z jakimś znaczkiem na szyi ale to nie był tatuaż. Wyglądał przyjaźnie. Przyznaje że trochę zbyt długo się na nich gapiłam na szczęście zauważył to tylko ten wyglądający przyjażnie. Chciałam uciec wzrokiem, ale ten się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam gest ale szybko się oddaliłam żeby reszta tego nie zauważyła bo nie wiem czy nie miałabym kłopotów.Wdech wydech i taksówka i jedziemy zobaczyć swój nowy dom. Od zawsze chciałam mieszkać w Londynie, moim mieście marzeń. Tu może zdarzyć się wszystko nawet rzeczy najbardziej niemożliwe. Jestem pewna że to miejsce mnie zmieni, może i nawet rozpsuje, ale jestem tego świadoma i krótko mówiąc jara mnie to. Kocham tego typu wyzwania od losu. Rodzice kazali mi uważać , unikać imprez nie chodzić sama po nocy ( ciekawe jak miałabym nie chodzić sama skoro reszta mojej rodziny i znajomych została w Polsce) nie pić alkoholu i uważać na podejrzanych typów... Cała mama i cały tata... Idzie czasem zwariować, ale w sumie i tak będę robić co chcę. Po pierwsze jestem pełnoletnia, po drugie jestem tysiące kilometrów od nich nie dadzą mi szlabanu za jedną mała impreze czy nie zabiorą mi telefonu na tydzień... jednym słowem CZAAAAAADDDD!!!
Po jakiejś godzinie drogi i moich wewnętrznych przemyśleń, dotarliśmy na miejsce. Dzielnica normalna, z tego co widzę po zewnętrznym wyglądzie ulicy myślę że mieszkają tu rożne osoby. Mój dom był niewielki ale bardzo ładny, a w środku wszystko po mojemu.. Mimo wszystko kocham moich rodziców. To najlepszy prezent jaki mogli mi dać na osiemnastkę. Muszę trochę poznać okolicę. Po zwiedzeniu całego domu od parteru aż po piętro stwierdzam iż czas pójść w teren. Ubrałam TO, zrobiłam lekki makijaż i idę trochę pozwiedzać. Zamykam dom i wychodzę. Idę już zaciemnioną ulicą aż nagle w zamyśleniu z ręki wypada mi torebka. Nie zdążam jej podnieść gdy ktoś podbiega i robi to za mnie.
- Dziękuję niezdara ze mnie... mówię nadal patrząc jeszcze w ziemię.Po chwili podnoszę wzrok i nie ukrywam mam lekki szok. To ten chłopak z lotniska ten z tej grupki ale ten taki normalny.
- O widze znowu się spotykamy :)
Wiedziałam że wygląda na uprzejmego.
- Taki mały zbieg okoliczności :) dzięki że mi pomogłeś z tą torebką troche się zamyśliłam i mi wypadła...
- Nie ma sprawy jestem Liam miło mi cię znowu widzieć
Chłopak pogodnie się uśmiechnął i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Hej jestem Darcy mnie również jest miło :) Mieszkasz na tej ulicy ?
- Tak w tym domu z niebieskim płotem.
Czyli mieszka koło mnie.Jest sympatyczny może się zaprzyjaźnimy? Kto wie mówiłam że to miasto wywoła zmiany a takie przystojne zmiany to ja baardzo chętnie.
-Jesteśmy sąsiadami . Jest to coś ciekawego do obejrzenia ? Chcę rozejrzeć się po okolicy ale za bardzo nie wiem co gdzie i jak ...
No tak w sumie to mogę łatwo zabłądzić w końcu nigdy wcześniej nie byłam w Londynie a tu nagle z dnia na dzień staję się jego mieszkanką.
- To może ja cię trochę oprowadzę?
- Nie chce zabierać ci czasu..
- To żaden kłopot i tak nie mam nic innego do roboty.
Zgodziłam się i poszliśmy.Liam pokazywał mi różne ciekawe miejsca i trochę się ze sobą zakumplowaliśmy. Troszeczkę się poznaliśmy, dowiedziałam się że ci jego koledzy których widziałam na lotnisku to jego najlepsi przyjaciele. To dziwne bo on zupełnie do nich nie pasował... był taki.. no jakby to ująć... taki jakiś za grzeczny... nie chcę się pakować w podejrzane towarzystwo ale przecież nie muszę się widywać z nimi tylko z Liamem. Późnym wieczorem wracaliśmy do domu . Opowiadaliśmy sobie różne śmieszne sytuacje z dzieciństwa kiedy doszliśmy do jego płotu czekała niemiła niespodzianka......
Osiągnęłam pełnoletność, rodzice kupili mi mieszkanie w Londynie więc w końcu odetne się od pępowiny. Właśnie jadę na lotnisko. Ostatnie pożegnania z mamą i tatą i ruszamy! Droga, a raczej lot o Londynu wydawał sie wiecznością , ale wreszcie miła pani w krótkiej spódnicy oznajmila że przystępujemy do lądowania. Klasnęłam w dłonie ze szczęscia i jak tylko wylądowaliśmy wybiegłam z samolotu. Leciał ze mną jeden chłopak na którego każdy patrzył i ja też zwróciłam na niego uwagę. Blond włosy ostro zaczesane do góry, z tego co mi się wydaje farbowane, piercing, miał strasznie dużo tych kolczyków . Jeden w wardze, jeden na brwi plus jeszcze w uszach.. nie przepadałam za jakimiś zbuntowanymi nastolatkami próbujących udawać punków. Przestałam się na niego gapić jak zmierzył mnie tym swoim spojrzeniem pełnym jadu i nienawiści do wszystkiego co żyje. Nie powiem zmroził mnie tym spojrzeniem. Bałam się takich ludzi. Budzili strach samym wyglądem, jednym spojrzeniem a strach pomyśleć co mogliby zrobić jakby nie zeszło im się z drogi. Nikt nawet nie zajął koło niego miejsca w samolocie . Każdy go tam unikał. Gdyby ktoś zajął nam samolot już wiemy kto by to był. Szłam za nim w drodze na lotnisko tylko tym razem z samolotu a nie z domu. Czekała na niego dość spora grupka pewnie jakichś "braci krwi" czy coś. Jeden brunet włosy tak jak on miał zaczesane do góry, następny w normalnej bluzce w paski z grzywką na bok, był też taki w lokach . Każdy z nich miał tatuaże , a właśnie tamten w samolocie miał jeszcze sporo pokaźnych tatuaży. Mieli też kolczyki w róźnych miejscach , tylko jeden się wyróżniał.. Taki szatyn z jakimś znaczkiem na szyi ale to nie był tatuaż. Wyglądał przyjaźnie. Przyznaje że trochę zbyt długo się na nich gapiłam na szczęście zauważył to tylko ten wyglądający przyjażnie. Chciałam uciec wzrokiem, ale ten się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam gest ale szybko się oddaliłam żeby reszta tego nie zauważyła bo nie wiem czy nie miałabym kłopotów.Wdech wydech i taksówka i jedziemy zobaczyć swój nowy dom. Od zawsze chciałam mieszkać w Londynie, moim mieście marzeń. Tu może zdarzyć się wszystko nawet rzeczy najbardziej niemożliwe. Jestem pewna że to miejsce mnie zmieni, może i nawet rozpsuje, ale jestem tego świadoma i krótko mówiąc jara mnie to. Kocham tego typu wyzwania od losu. Rodzice kazali mi uważać , unikać imprez nie chodzić sama po nocy ( ciekawe jak miałabym nie chodzić sama skoro reszta mojej rodziny i znajomych została w Polsce) nie pić alkoholu i uważać na podejrzanych typów... Cała mama i cały tata... Idzie czasem zwariować, ale w sumie i tak będę robić co chcę. Po pierwsze jestem pełnoletnia, po drugie jestem tysiące kilometrów od nich nie dadzą mi szlabanu za jedną mała impreze czy nie zabiorą mi telefonu na tydzień... jednym słowem CZAAAAAADDDD!!!
Po jakiejś godzinie drogi i moich wewnętrznych przemyśleń, dotarliśmy na miejsce. Dzielnica normalna, z tego co widzę po zewnętrznym wyglądzie ulicy myślę że mieszkają tu rożne osoby. Mój dom był niewielki ale bardzo ładny, a w środku wszystko po mojemu.. Mimo wszystko kocham moich rodziców. To najlepszy prezent jaki mogli mi dać na osiemnastkę. Muszę trochę poznać okolicę. Po zwiedzeniu całego domu od parteru aż po piętro stwierdzam iż czas pójść w teren. Ubrałam TO, zrobiłam lekki makijaż i idę trochę pozwiedzać. Zamykam dom i wychodzę. Idę już zaciemnioną ulicą aż nagle w zamyśleniu z ręki wypada mi torebka. Nie zdążam jej podnieść gdy ktoś podbiega i robi to za mnie.
- Dziękuję niezdara ze mnie... mówię nadal patrząc jeszcze w ziemię.Po chwili podnoszę wzrok i nie ukrywam mam lekki szok. To ten chłopak z lotniska ten z tej grupki ale ten taki normalny.
- O widze znowu się spotykamy :)
Wiedziałam że wygląda na uprzejmego.
- Taki mały zbieg okoliczności :) dzięki że mi pomogłeś z tą torebką troche się zamyśliłam i mi wypadła...
- Nie ma sprawy jestem Liam miło mi cię znowu widzieć
Chłopak pogodnie się uśmiechnął i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Hej jestem Darcy mnie również jest miło :) Mieszkasz na tej ulicy ?
- Tak w tym domu z niebieskim płotem.
Czyli mieszka koło mnie.Jest sympatyczny może się zaprzyjaźnimy? Kto wie mówiłam że to miasto wywoła zmiany a takie przystojne zmiany to ja baardzo chętnie.
-Jesteśmy sąsiadami . Jest to coś ciekawego do obejrzenia ? Chcę rozejrzeć się po okolicy ale za bardzo nie wiem co gdzie i jak ...
No tak w sumie to mogę łatwo zabłądzić w końcu nigdy wcześniej nie byłam w Londynie a tu nagle z dnia na dzień staję się jego mieszkanką.
- To może ja cię trochę oprowadzę?
- Nie chce zabierać ci czasu..
- To żaden kłopot i tak nie mam nic innego do roboty.
Zgodziłam się i poszliśmy.Liam pokazywał mi różne ciekawe miejsca i trochę się ze sobą zakumplowaliśmy. Troszeczkę się poznaliśmy, dowiedziałam się że ci jego koledzy których widziałam na lotnisku to jego najlepsi przyjaciele. To dziwne bo on zupełnie do nich nie pasował... był taki.. no jakby to ująć... taki jakiś za grzeczny... nie chcę się pakować w podejrzane towarzystwo ale przecież nie muszę się widywać z nimi tylko z Liamem. Późnym wieczorem wracaliśmy do domu . Opowiadaliśmy sobie różne śmieszne sytuacje z dzieciństwa kiedy doszliśmy do jego płotu czekała niemiła niespodzianka......
Hey :)
TAKA MAŁA ZMIANKA ZAMIERZAM ZACZĄĆ PISAĆ OPOWIADANIE W STYLU DARK :) LICZĘ ŻE BĘDZIECIE CZYTAĆ WIĘC ZABIERAM SIĘ DO ROBOTY ŻYCZCIE POWODZENIA TO NIE TAKIE ŁATWE :P
PS. MIŁEJ NIEDZIELI CRAZY MOFOS :*
PS. MIŁEJ NIEDZIELI CRAZY MOFOS :*
środa, 23 października 2013
Szukam!
Jeśli ktoś chciałby prowadzić ze mną bloga zapraszam do współpracy:) Potrzebne jest:
1.Imie i Nazwisko
2. Wiek
3. Jedna praca
4. Kontakt
Wysyłajcie wszystko na ten adres : 95direction@gmail.com
Zapraszam :)
1.Imie i Nazwisko
2. Wiek
3. Jedna praca
4. Kontakt
Wysyłajcie wszystko na ten adres : 95direction@gmail.com
Zapraszam :)
Harry Styles
włącz to
Wiecznie niedoceniana. Poniżana. Zawsze chciała się wybić do przodu. Chciała postawić się wszystkim, ale była na to zbyt słaba. Śniła o nim . Śniła o świecie który był jedną wielką fikcją. Ona sławna lubiana, podpisywała autografy po udanym koncercie na Madison Square Garden. Piski fanów, wiwaty. Tylko ona i wielka scena. Stała na środku i śpiewała a tłum milkł by po ostatnim zagranym takcie móc znów wiwatować. Poźniej poznaje jego. Wysokiego szatyna o zielonych wręcz kocich oczach.. Ich spojrzenia się spotykają. Tłum ludzi idzie do przodu goniąc za miastem a oni stoją na środku głupiego zwykłego chodnika i patrzą sobie prosto w oczy. Potrafią zatrzymać czas .. Na kilka sekund, ale potrafią. Jej wypadły z ręki teczki z tekstami a jemu telefon z ręki. Nie zauważyli tego. Obdarowali się jednym, ale bardzo szczerym uśmiechem, i wystarczyło. Obiecali sobie że będą się widywać, ze będą się kochać do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej. Trzymali się za rączki, obdarowywali się pojedynczymi pocałunkami, ale niezbyt namiętnymi żeby za sobą tęsknić, żeby każdy następny pocałunek był zupełnie nowy jak pierwszy i ostatni zarazem. Dzwonili do siebie. Mimo sławy po koncertach wybiegali tylnym wyjściem chwytali się za ręce i biegli taranując ludzi jak Jack i Rose. Uciekali przed zawiłością zdradą i nienawiścią jednocześnie będąc zapatrzonym tylko w siebie. Żyli własnym nowym młodzieńczym życiem. Mieli swoje miejsce, za miastem . Takie miejsce tylko dla nich. Lekkie wzgórze za którym rosło duże, a wręcz ogromne drzewo. Na jego pniu wyryli serce a w nim dwa połączone inicjały: D+H .On gdy tam byli opierał ją o to drzewo i od czasu do czasu składając lekki pocałunek na jej usta patrzył jej w oczy i nie potrzebne były już słowa. Wystarczył wzrok i ta niewidzialna wiązka która łączyła ich źrenice. Z dnia na dzień coraz bardziej się kochali. Ona była jego tlenem a on był jej narkotykiem. Pocałunki nie były już tak niewinne lecz stały się bardziej pewne i zdecydowane. Przy drzewie nie patrzył tylko w jej oczy lecz przyciskał ją do drzewa i zachłannie całował. Ona oddała mu się cała a on nie wypuszczał jej z bezpiecznych obięć. Powiedzieli sobie że będą razem... że będą na zawsze ... na wieczność. Nikt i nic ich nie rozdzieli, nikt ich nie poróżni nie położy swoich brudnych łap na czystej, przejrzystej, drogocennej i starannie oszlifowanej miłości. Kariera minęła a oni dalej brnęli w siebie tylko że już coraz pewniej i śmielej. Postanowili że tamto wzgórze , że tam zostaną. Wybudują dom, ale najpierw się pobiorą , wychowają w nich gromadkę lokowatych dzieci , i dożyją późnej starości. Pewnego dnia chłopak złapał ją za rękę i zaciągnął do Kościoła. Stanęli przed ołtarzem. On w bluzie i zwykłych czarnych rurkach i ona w jego koszulce , obcisłych spodniach, i trampkach zamiast białej sukni i pantofli. Spojrzeli na siebie jak w tedy na chodniku. Identycznie. Powiedzieli sobie sakramentalne "tak" i wybiegli . Całowali się cieszyli. Wkrótce stanął ich wymarzony dom. Taki nieduży, z ogródkiem i huśtawkami. W środku podwórka stało to drzewo. To na którym pierwszy raz uwiecznili swe uczucie, gdy wyryli na nim swoje inicjały. Lata mijały. Nie kłocili się chociaż już długo byli małżenstwem. Tak jak sobie wymarzyli doczekali się gromadki dzieci. Wszystko pięknie wymarzona miłość szczęście na zawsze na dobre i na złe. Dalej trzymają się za ręce i patrzą w oczy. Dalej jest ta sama więź . Nadal te same oczy, ten sam dotyk, te same usta... Inny jest tylko czas.
Sen się skończył. Wstała ze smutną miną. Sięgnęła pod łóźko by wyciągnąć jego zdjęcie. By zobaczyć ten sam uśmiech, te same oczy, te same usta, tylko z jedną różnicą... Nie było dotyku, tego zapachu, usta nie mogły oddać pocałunku, ani powiedzieć kocham, ręce nie mogły się złapać,a ciała przytulić. To była ta prawdziwa szara rzeczywistość dziewczyny. Co noc miała ten sam sen. Znała go już na pamięć, ale nie chciała mieć żadnego innego. Co dzień też uświadamiała sobie jaka nikła jest szansa że jej sen się spełni. Nikt nie podał jej pomocnej dłoni... nikt nie przytulił, nie powiedział że kocha... nie pocałował.. nie spojrzał jak ten chłopak, wysoki szatyn o kręconych włosach, zielonych oczach i najszczerszym uśmiechu na świecie... nikt... tylko to jedno zdjęcie które miała pod łóżkiem... tylko ono... Mogła zażyczyć sobie jedno życzenie. Nie chciała żeby jej sen się spełnił... ona chciała się do niego przenieść i przeżyć go całego nie tylko duszą ale i ciałem. Teraz żyje w swoim śnie. Siedzi na huśtawce koło drzewa ze swoim ukochanym . On ją przytula, ją i ich prześliczną córeczkę Darcy. Jest szczęśliwa... szczęśliwa właśnie z nim..
Następne opowiadanie pojawi się jeśli dostanę 5 komentarzy :) miłego czytania:)
Wiecznie niedoceniana. Poniżana. Zawsze chciała się wybić do przodu. Chciała postawić się wszystkim, ale była na to zbyt słaba. Śniła o nim . Śniła o świecie który był jedną wielką fikcją. Ona sławna lubiana, podpisywała autografy po udanym koncercie na Madison Square Garden. Piski fanów, wiwaty. Tylko ona i wielka scena. Stała na środku i śpiewała a tłum milkł by po ostatnim zagranym takcie móc znów wiwatować. Poźniej poznaje jego. Wysokiego szatyna o zielonych wręcz kocich oczach.. Ich spojrzenia się spotykają. Tłum ludzi idzie do przodu goniąc za miastem a oni stoją na środku głupiego zwykłego chodnika i patrzą sobie prosto w oczy. Potrafią zatrzymać czas .. Na kilka sekund, ale potrafią. Jej wypadły z ręki teczki z tekstami a jemu telefon z ręki. Nie zauważyli tego. Obdarowali się jednym, ale bardzo szczerym uśmiechem, i wystarczyło. Obiecali sobie że będą się widywać, ze będą się kochać do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej. Trzymali się za rączki, obdarowywali się pojedynczymi pocałunkami, ale niezbyt namiętnymi żeby za sobą tęsknić, żeby każdy następny pocałunek był zupełnie nowy jak pierwszy i ostatni zarazem. Dzwonili do siebie. Mimo sławy po koncertach wybiegali tylnym wyjściem chwytali się za ręce i biegli taranując ludzi jak Jack i Rose. Uciekali przed zawiłością zdradą i nienawiścią jednocześnie będąc zapatrzonym tylko w siebie. Żyli własnym nowym młodzieńczym życiem. Mieli swoje miejsce, za miastem . Takie miejsce tylko dla nich. Lekkie wzgórze za którym rosło duże, a wręcz ogromne drzewo. Na jego pniu wyryli serce a w nim dwa połączone inicjały: D+H .On gdy tam byli opierał ją o to drzewo i od czasu do czasu składając lekki pocałunek na jej usta patrzył jej w oczy i nie potrzebne były już słowa. Wystarczył wzrok i ta niewidzialna wiązka która łączyła ich źrenice. Z dnia na dzień coraz bardziej się kochali. Ona była jego tlenem a on był jej narkotykiem. Pocałunki nie były już tak niewinne lecz stały się bardziej pewne i zdecydowane. Przy drzewie nie patrzył tylko w jej oczy lecz przyciskał ją do drzewa i zachłannie całował. Ona oddała mu się cała a on nie wypuszczał jej z bezpiecznych obięć. Powiedzieli sobie że będą razem... że będą na zawsze ... na wieczność. Nikt i nic ich nie rozdzieli, nikt ich nie poróżni nie położy swoich brudnych łap na czystej, przejrzystej, drogocennej i starannie oszlifowanej miłości. Kariera minęła a oni dalej brnęli w siebie tylko że już coraz pewniej i śmielej. Postanowili że tamto wzgórze , że tam zostaną. Wybudują dom, ale najpierw się pobiorą , wychowają w nich gromadkę lokowatych dzieci , i dożyją późnej starości. Pewnego dnia chłopak złapał ją za rękę i zaciągnął do Kościoła. Stanęli przed ołtarzem. On w bluzie i zwykłych czarnych rurkach i ona w jego koszulce , obcisłych spodniach, i trampkach zamiast białej sukni i pantofli. Spojrzeli na siebie jak w tedy na chodniku. Identycznie. Powiedzieli sobie sakramentalne "tak" i wybiegli . Całowali się cieszyli. Wkrótce stanął ich wymarzony dom. Taki nieduży, z ogródkiem i huśtawkami. W środku podwórka stało to drzewo. To na którym pierwszy raz uwiecznili swe uczucie, gdy wyryli na nim swoje inicjały. Lata mijały. Nie kłocili się chociaż już długo byli małżenstwem. Tak jak sobie wymarzyli doczekali się gromadki dzieci. Wszystko pięknie wymarzona miłość szczęście na zawsze na dobre i na złe. Dalej trzymają się za ręce i patrzą w oczy. Dalej jest ta sama więź . Nadal te same oczy, ten sam dotyk, te same usta... Inny jest tylko czas.
Sen się skończył. Wstała ze smutną miną. Sięgnęła pod łóźko by wyciągnąć jego zdjęcie. By zobaczyć ten sam uśmiech, te same oczy, te same usta, tylko z jedną różnicą... Nie było dotyku, tego zapachu, usta nie mogły oddać pocałunku, ani powiedzieć kocham, ręce nie mogły się złapać,a ciała przytulić. To była ta prawdziwa szara rzeczywistość dziewczyny. Co noc miała ten sam sen. Znała go już na pamięć, ale nie chciała mieć żadnego innego. Co dzień też uświadamiała sobie jaka nikła jest szansa że jej sen się spełni. Nikt nie podał jej pomocnej dłoni... nikt nie przytulił, nie powiedział że kocha... nie pocałował.. nie spojrzał jak ten chłopak, wysoki szatyn o kręconych włosach, zielonych oczach i najszczerszym uśmiechu na świecie... nikt... tylko to jedno zdjęcie które miała pod łóżkiem... tylko ono... Mogła zażyczyć sobie jedno życzenie. Nie chciała żeby jej sen się spełnił... ona chciała się do niego przenieść i przeżyć go całego nie tylko duszą ale i ciałem. Teraz żyje w swoim śnie. Siedzi na huśtawce koło drzewa ze swoim ukochanym . On ją przytula, ją i ich prześliczną córeczkę Darcy. Jest szczęśliwa... szczęśliwa właśnie z nim..
Następne opowiadanie pojawi się jeśli dostanę 5 komentarzy :) miłego czytania:)
piątek, 4 października 2013
Niall Horan cz. 1
Moja siostra już od kilku godzin błaga mnie żebym z nią poszła na koncert One Direction. Już nawet mama się wtrąciła i jak to siła wyższa nakazała mi z nią iść. Lubiłam tych chłopców ale ja nie chcę jarać się kimś kogo nie znam. Młoda skakała z radości i możliwe e ubrała na siebie wszystkie gadżety z tym zespołem jakie tylko posiadała.Ja ubrałam się zwyczajnie . Wieczorem miałyśmy wyjść. Okazało się ze jednego mama nie przewidziała. W domu został też nasz pies a on boi się zostawać sam. Trudno musieliśmy wziąć go ze sobą .
- Macy! Nie płacz pójdziesz na ten koncert. Mój bilet oddam Lucy <przyjaciółka z sąsiedztwa rok młodsza ode mnie również fanka One Direction> ona na pewno z tobą pójdzie.
Mała z wdzięczności ucałowała mnie w policzek.
-Poczekam na was przed salą koncertową z Maxem <imię psa> dobrze?
- Jaasne dzięki:)
No i ruszyłyśmy dziewczyny cała drogę gadały o chłopcach. Też ich nawet lubiłam no ale ile możnaaaa nawet Max już marudził.
- Dobra dziewczyny robimy w ten sposób wy wchodzicie do środka na koncert a ja będę czekała tu w parku obok albo nawet koło budynku jest kilka ławeczek. Jak wyjdziecie pójdziecie do naszego domu a ja jak zobacze że wyszłyście i nie zemdlałyście pójdę z Maxem kupić mu nową obrożę.
-Tak jest szefowo!
I dziewczyny wbiegły do sali. Koncert się zaczął . Słychać było głośne piski dziewcząt a ja i Maź siedzieliśmy posłusznie na jednej z ławeczek obok budynku. Nudziło mi się jak cholera a Max nie chciał ruszyć tyłka z miejsca. Przesunęłam go na drugi koniec ławki, położyłam głowę na jego mięciutkiej sierści i zasnęłam. Nie planowałam tego no ale tak się stało.
Obudziło mnie jakieś szturanie. To pewnie dziewczyny. Otworzłam oczy i trochę się zawstydziłam gdyż spałam na ławce z głową na psie trochę jak bezdomna spojrzałam w bok ale nie było dziewczyn tam był..... Niall Horan!!!
- Przepraszam nic ci nie jest ?
No tak on nawet pomyślał już że jestem jakaś bezdomna.
- Nie nić ja tylko... czekałam na siostre i przyjaciółkę poszły na wasz koncert i widocznie zasnęłam...
- Spokojnie :) Taka mała blondyneczka i większa blondyneczka?:) Nie odpowiadaj mala pokazała nam wasze wspólne zdjęcie
- Czekaj powoli.. Skoro ty stoisz tutaj a nie tam na scenie to znaczy że koncert sie skończył.... A skoro koncert się skończył... To GDZIE SĄ MOJE SIOSTRY ?!!?!?!?
Zaczęłam panikować a Horan tylko głupawo się śmiał. Znałam go nawet nie pięć minut a już mnie wkurzył czy on nie widział że się martwiłam? Mama mnie powiesi jak coś się stanie Macy!
Chwyciłam Horana za koszulke i ze złości prawie podniosłam go z ziemi.'
- Gdzie. jest. moja. siostra. i. przyjaciółka się pytam ?!
Minka mu od razu zżędła a mnie zrobiło się trochę głupio. Właśnie szłam na solo z facetem. No nie ważne . Przynajmniej pokazałam że mnie nie uprowadzą.
- Spokojnie reszta odprowadziła je do domu mamy wolne popołudnie więc chłopcy postanowili to jakoś zorganizować , taki dzień z fanem czy coś w tym stylu.
- Jaki dzień z fanem ?! O mój Boż.... przecież to są zupełnie obcy ludzie ona ma dopier sześć latek! Nie no zaraz zwariuje Max! Ruszaj tyłek idziemy ich szukać.
- Może lepiej zadzwoń do twojej przyjaciółki i się upewnij.,ze mówię prawdę. Uwierz nie gwałcimy naszych fanek no chyba że wiesz jakaś jest już bardzo napalona jak widzi Stylesa:)
- Ze co?!?!?!
- Hah spokooojnie rozluźnij się trochę nic im nie będzie chłopcy są odpowiedzialni odstawią je do domu i pójda na jakiś obiad :)
- I tak zadzwonię. Max przypilnuj żeby nie uciekł jakby coś on będzie sypał na resztę na policji.
Psiak tylko zaszczekał i usiadł posłusznie u stóp Nialla, a ja wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Lucy.
- Halo Lucy ? W końcu odebrałaś ?! Jesteście już w domu nic wam się nie stało? Dlaczego mnie nie obudziliście do cholery jasnej ??
- Spookooojnie takie tam tylko ONE DIRECTION ODPROWADZIŁO NAS POD SAAME DRZWI I DAŁO BUZIAKA W POLICZEK NA POŻEGNANIE!
Rozłączyłam się dłuższa rozmowa w ogóle nie miała sensu. dooobra to teraz trzeba by przeprosić Horana za pewne wyrwanie mu połowy włosów z klaty.
- Macy! Nie płacz pójdziesz na ten koncert. Mój bilet oddam Lucy <przyjaciółka z sąsiedztwa rok młodsza ode mnie również fanka One Direction> ona na pewno z tobą pójdzie.
Mała z wdzięczności ucałowała mnie w policzek.
-Poczekam na was przed salą koncertową z Maxem <imię psa> dobrze?
- Jaasne dzięki:)
No i ruszyłyśmy dziewczyny cała drogę gadały o chłopcach. Też ich nawet lubiłam no ale ile możnaaaa nawet Max już marudził.
- Dobra dziewczyny robimy w ten sposób wy wchodzicie do środka na koncert a ja będę czekała tu w parku obok albo nawet koło budynku jest kilka ławeczek. Jak wyjdziecie pójdziecie do naszego domu a ja jak zobacze że wyszłyście i nie zemdlałyście pójdę z Maxem kupić mu nową obrożę.
-Tak jest szefowo!
I dziewczyny wbiegły do sali. Koncert się zaczął . Słychać było głośne piski dziewcząt a ja i Maź siedzieliśmy posłusznie na jednej z ławeczek obok budynku. Nudziło mi się jak cholera a Max nie chciał ruszyć tyłka z miejsca. Przesunęłam go na drugi koniec ławki, położyłam głowę na jego mięciutkiej sierści i zasnęłam. Nie planowałam tego no ale tak się stało.
Obudziło mnie jakieś szturanie. To pewnie dziewczyny. Otworzłam oczy i trochę się zawstydziłam gdyż spałam na ławce z głową na psie trochę jak bezdomna spojrzałam w bok ale nie było dziewczyn tam był..... Niall Horan!!!
- Przepraszam nic ci nie jest ?
No tak on nawet pomyślał już że jestem jakaś bezdomna.
- Nie nić ja tylko... czekałam na siostre i przyjaciółkę poszły na wasz koncert i widocznie zasnęłam...
- Spokojnie :) Taka mała blondyneczka i większa blondyneczka?:) Nie odpowiadaj mala pokazała nam wasze wspólne zdjęcie
- Czekaj powoli.. Skoro ty stoisz tutaj a nie tam na scenie to znaczy że koncert sie skończył.... A skoro koncert się skończył... To GDZIE SĄ MOJE SIOSTRY ?!!?!?!?
Zaczęłam panikować a Horan tylko głupawo się śmiał. Znałam go nawet nie pięć minut a już mnie wkurzył czy on nie widział że się martwiłam? Mama mnie powiesi jak coś się stanie Macy!
Chwyciłam Horana za koszulke i ze złości prawie podniosłam go z ziemi.'
- Gdzie. jest. moja. siostra. i. przyjaciółka się pytam ?!
Minka mu od razu zżędła a mnie zrobiło się trochę głupio. Właśnie szłam na solo z facetem. No nie ważne . Przynajmniej pokazałam że mnie nie uprowadzą.
- Spokojnie reszta odprowadziła je do domu mamy wolne popołudnie więc chłopcy postanowili to jakoś zorganizować , taki dzień z fanem czy coś w tym stylu.
- Jaki dzień z fanem ?! O mój Boż.... przecież to są zupełnie obcy ludzie ona ma dopier sześć latek! Nie no zaraz zwariuje Max! Ruszaj tyłek idziemy ich szukać.
- Może lepiej zadzwoń do twojej przyjaciółki i się upewnij.,ze mówię prawdę. Uwierz nie gwałcimy naszych fanek no chyba że wiesz jakaś jest już bardzo napalona jak widzi Stylesa:)
- Ze co?!?!?!
- Hah spokooojnie rozluźnij się trochę nic im nie będzie chłopcy są odpowiedzialni odstawią je do domu i pójda na jakiś obiad :)
- I tak zadzwonię. Max przypilnuj żeby nie uciekł jakby coś on będzie sypał na resztę na policji.
Psiak tylko zaszczekał i usiadł posłusznie u stóp Nialla, a ja wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Lucy.
- Halo Lucy ? W końcu odebrałaś ?! Jesteście już w domu nic wam się nie stało? Dlaczego mnie nie obudziliście do cholery jasnej ??
- Spookooojnie takie tam tylko ONE DIRECTION ODPROWADZIŁO NAS POD SAAME DRZWI I DAŁO BUZIAKA W POLICZEK NA POŻEGNANIE!
Rozłączyłam się dłuższa rozmowa w ogóle nie miała sensu. dooobra to teraz trzeba by przeprosić Horana za pewne wyrwanie mu połowy włosów z klaty.
Subskrybuj:
Posty (Atom)