poniedziałek, 16 września 2013

Louis Tomlinson cz.1

Mieszkam  z mamą w Londynie. Choruje ona od momentu kiedy przyszłam na świat. Coś przy porodzie poszło nie tak i mama nie chodzi jest jak roślinka. Opiekuję się nią cały czas. Zarabiam , a raczej zarabiałam na dom jako sprzątaczka  w biurowcu, ale niestety firma zbankrutowała i zostałam wyrzucona z pracy. Nie daje sobie rady. Jak pracowałam mamą opiekowała się jej siostra a moja ciocia, a ja zarabiałam pieniądze. Co teraz ? Jak codziennie od tygodnia przeglądałam gazety z ogłoszeniami, ale wszędzie potrzebne było wykształcenie a ja nie skończyłam szkoły nie mieliśmy pieniędzy na książki ani na moją edukację. Ledwo starcza nam na życie , a lekarstwa mamy są bardzo drogie. Zaczynało brakować nam środków. Nagle natknęłam się na jedno ogłoszenie. Sprzątaczka w willi jakiegoś celebryty. Przecież potrafię sprzątać może mam jakieś szanse z resztą muszę spróbować nie ma innej dobrej oferty jak dla mnie. Zadzwoniłam do cioci żeby została z mamą a sama pognałam zapytać o to stanowisko. Wielka ogroomna willa otoczona drzewami i krzewami wyglądało to jak pałac w środku parku. Szłam szłam aż doszłam do ogromnych drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż ktoś otworzy. Minęło kilka minut i nic . Pewnie ten ktoś wyszedł. Odwróciłam się i już chciałam iść kiedy drzwi się otworzyły. Szybko się odwróciłam. Przede mną stał dość wysoki brunet. Miał bardzo dużo tatuaży, ale twarz miał bardzo pogodną.
- W czym mogę ci pomóc?
- Ja.. ja w sprawie pracy...
Popatrzył na mnie tak jakoś dziwnie.. Jakby się zdziwił czy coś.
- No dobra to wejdź do środka a ja zawołam resztę. Weszłam i posłusznie stałam blisko klamki. Dom był ogromny a w środku wszystko bogato i gustownie urządzone. Nagle usłyszałam że ktoś zbiega po schodach. Przede mną w szeregu ustała piątka chłopaków . Powiedzieli równocześnie "Hi We Are One Direction !" Słodko się uśmiechnęli a ja zastanawiałam się czy aby stamtąd nie uciekać. Byłam strasznie spięta stałam ja sama na pięciu jakby nie patrzył dobrze zbudowanych chłopaków.
- Fanka? A jak zacznie krzyczeć? Albo rozwalać nam dom ? Zayn jesteś pewny ze dobrze zrobiłeś że ją tu wpuściłeś?
- Nie nie spokojnie... ja tu tylko w sprawie pracy.. nie rozwaliłabym państwa domu.. chodzi mi tylko o tę  pracę.
- Państwa?! Serio ?!
- No tak... Nie znam państwa więc nie mogę się zwracać po imieniu z resztą i tak ich nie znam. Tu jest moje CV nie jest za bogate nie skończyłam szkoły a firma w której pracowałam wcześniej zbankrutowała... potrzebuję pieniędzy a ta oferta była jedyna nie wymagająca wykształcenia....
Chłopacy stali jak wmurowani. Po chwili spojrzeli na siebie i każdy z nich się pogodnie uśmiechnał . Kilka sekund później każdy wyrecytował swoje imie i podał mi dłoń. Jeden z nich o ile dobrze pamiętam miał na imię Liam oświadczył mi że mam tę pracę i że mam przyjść następnego dnia o siódmej żeby zrobić im śniadanie za co zapłaci mi więcej. Od razu się zgodziłam i podziękowałam serdecznie. Wróciłam do domu i wyręczyłam moją ciocię w opiece nad mamą umówiłyśmy się że w godzinach kiedy będę w pracy ona będzie zajmować się mamą. Dobrze że miałam taką ciocię inaczej bym sobie nie poradziła.
Następnego dnia o siódmej a nawet dziesięć minut przed byłam już przed domem szanownego One Direction. Dzień wcześniej dostałam klucze więc nie miałam problemów z wejściem do środka. Wszyscy chyba jeszcze spali... nie no na pewno aż na dole było słychać chrapanie. Na lodówce była karteczka na której było napisane co kto lubi jeść więc dla każdego zrobiłam osobne danie. Kiedy zeszli podałam już tylko herbatę. Szefostwo było zachwycone moim śniadaniem. Blądyn wskazał mi drzwi od swojego pokoju i poprosił żebym sprawiła żeby wyglądał jak normalne pomieszczenie gdzie się śpi i przebywa a nie jakby bomba w nim wybuchła. Szybko się tym zajęłam.
- Panie Horan?
- Niall :)
- Panie Horan gdzie mam poukładać ubrania kiedy już je wypiorę i wyschną w sensie że do której szafki.
- Do tej o tu przy ścianie i jestem Niall a nie żaden pan Horan :)
- Przykro mi ale nie mówię na ty swoim pracodawcom.
Chłopak się uśmiechnął. Ja wzięłam się do pracy. Posprzątałam pokój Nialla ułożyłam mu nawet wszystko na półkach . Po mini remoncie pokój był przepiękny. Posprzątałam też inne pokoje o szesnastej miałam kończyć. Zrobiłam jeszcze obiad.
- Panie Tomlinson zrobiłam też obiad proszę już pójść zjeść póki jeszcze nie wystygł. Ja już pójdę do siebie do domu skończyłam już wszystko co miałam zrobić. Do jutra panie Tomlinson.
- Stój! Przecież w umowie nie było obiadów poczekaj zapłacę
- Nie proszę nie płacić mogę dla państwa gotować i tak zawsze uwijam się z pracą wcześniej do szesnastej nudziłoby mi się a tak mam zajęcie można to potraktować jako obowiązek :)
Chłopak uśmiechnął się.
- I nie mów do nas na pan postarzasz nas :) I może cię odwieźć?
Nie mógł zobaczyć przecież gdzie mieszkam. Wziąłby mnie za margines społeczny, albo i gorzej...
- Nie! Nie nie trzeba przejde się  na prawde.
Wzięłam pospiesznie swoje rzeczy i wręcz wyleciałam z domu. Niedługo potem byłam w domu. Zwolniłam ciocię i poszłam zająć się mamą. Musiałam ją nakarmić i jeszcze posprzątać dom plus dać jej dzienną porcję leków. Nagle ktoś zapukał do drzwi. To pewnie ciocia czegos zapomniała. Poszłam  otworzyć.
- Pan Tomlinson ?! Co Pan tutaj robi?? Jak mnie Ppp...
-  Nie zadawaj już tyle pytań :) i nie mów mi na Pan bo się wkurzę i cię wyleje jasne !
- Tak proszę.... znaczy tak Louis...
- Prosz zapomniałaś wziąć swojego telefonu. Został w moim pokoju. Musiałaś zapomnieć kiedy sprzątałaś :) a i świetna robota chłopcy są wniebowzięci twoją pracą :)
- Dziękuję... może napijesz się czegoś wejdź do środka
- Poproszę herbatę:) mieszkasz tu sama ?
- N...niee.. mieszkam z moją mamą...
- Pewnie jest w pracy ?:)
- Nie Louis jest w domu..
- A mógłbym ją poznać?
- A jesteś pewien że tego chcesz ?
- No tak jest na pewno tak miła i ładna jak ty :)
Zaczerwieniłam się i uśmiechnęłam smutno. Moja mama była najpiękniejszą kobietą na całym świecie.
- Chodź przywitasz się z nią
Louis wstał a ja zaprowadziłam go do pokoju gdzie leżała mama.
- Mamuś to jest Louis jeden z moich pięciu szefów :) 
Louis patrzył i widziałam że go zamurowało. Nie spodziewał się tego widoku.
- Loui nie bój się ona nas rozumie przywitaj się z nią :)
Louis potrzedł niepewnie spojrzał na moją mamę która patrzyła na niego. Prosto w jego oczy. Zawsze tak robiła poznawała człowieka przez oczy.
- Dzień dobry :) Jestem Louis. Bardzo miło mi Panią poznać:) Jestem szefem i mam nadzieje że niedługo serdecznym przyjacielem pani córki:)
Nie spodziewałam się gestu ani Louisa ani mojej mamy. On złapał ją za rękę a moja mama uśmiechnęła się . Po raz  pierwszy od kiedy tylko pamiętam się uśmiechnęła. To było takie piękne zrobiłam im razem zdjęcie i nie zdążyłam opanować łez które spłynęły po moich policzkach. Louis to zauważył. Wytarłam łzy rękawem i podeszłam do łóżka mamy. Nadal uśmiechała się do chłopaka. Położyłam rękę na jego ramieniu.
- Mamo postaraj się zasnąć ciocia mówiła że cały dzień nie chciałaś spać a już późno zabiorę Louisa myślę, że jak będziesz się częściej uśmiechała Louis jeszcze cię kiedyś odwiedzi. Mama uśmiechnęła się jeszcze szerzej i lekko skinęła na znak zgody. 
- Chodź Louis zostawimy ją niech sobie pośpi.
Wyszliśmy z pokoju i zapadła głucha cisza. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć sam chciał ją poznać ...
- Ona się do ciebie uśmiechnęła <powiedziałam wzruszona>
- Starałem się być miły :) Twoja mama jest bardzo piękną kobietą
- tak wiem ... dlatego tak zależało mi na tej pracy żeby mama mogła żyć dalej. Jest jak roślinka. Kiedy mnie rodziła zaszły jakieś komplikacje i od tej pory mama nie chodzi i nie mówi jest jakby sparaliżowana,  rzadko kiedy pokazuje emocje a dziś ona się tak szczerze do ciebie uśmiechnęła Louis...... dziękuję ci za to..... 
Uśmiechnęłam się do niego bardzo szczerze i nie opanowałam cieknących łez wzruszenia i radości. Loui podszedł do mnie i z całej siły przytulił.
- Jesteś taka inna... Nie piszczysz na nasz widok nie wrzeszczysz.. Jesteś uczciwa.. Chłopcy cię polubili a Niall to się chyba zakochał po tym obiedzie który nam ugotowałaś :)<oboje się zaśmialiśmy > Jesteś młoda a przeszłaś tak wiele . Ja i chłopcy jeśli tylko będziesz potrzebowała pomocy jesteśmy do usług :) 
- To wiele dla mnie znaczy to co teraz powiedziałeś przyjacielu :) ale mimo wszystko jesteś moim szefem nie spoufalaj się ze mną za bardzo :) < odsunęłam go lekko od siebie>
Chłopak się zaśmiał.
- Ja będę już leciał a i chłopcom też mów na ty :) inaczej zrobią to samo co ja :)
- Czyli co ?
- Zaszantażują cię że wylecisz ;p
 

4 komentarze:

  1. Piękny *U* Liczę na więcej takich... hmm... Ślicznnych opowiadanek

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny...
    Zapraszam do mnie http://imaginefromcarmen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. This is wonderful :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. przepiekny!! Siedze i ciesze sie do monitoru, chce takich wiecej! Pieknie piszesz<3

    OdpowiedzUsuń