Hej kochani !! Nie było mnie długo, ale niestety brak weny dał się we znaki;/ Kochani chcę podziękować za to że nadal zaglądacie na bloga. Mam już pomysły na kilka następnych rozdziałów ,ale.. Kontynuacja opowiadania pójdzie do przodu i obiecuję że z duuuużo mniejszymi przerwami jeśli się postaracie i zobaczę mega dużą aktywność! Piszcie jak wy widzielibyście losy dwójki naszych bohaterów! plus w następnym rozdziale poznamy dokładnie postać Liama!:) Pamiętajcie chcę was zobaczyć komentujcie ! Buziaczki;**
No
i super. Adrenalina zeszła i oboje mogliśmy odetchnąć. Nadchodzi nowe
życie które tym razem chcę przeżyć z pełnym entuzjazmem. Mogę to zrobić
mogę walczyć, mogę być silna, mogę skończyć studia, mogę pomagać, mogę w
końcu nauczyć się kochać...
- Alex mogę Cię o coś zapytać?
- Tak jasne pytaj o co tylko chcesz partnerze
- czy to byłaś kiedyś...no wiesz zakochana ?
- Nie wiem.. chyba nie..
-a w Zaynie ?
- Coś możliwe że zaczynało się dziać ale chyba wygasło..on nie traktował tego poważnie...Ja chyba też.. po prostu już jakoś przestało mi zależeć.. chciałabym żeby był normalny jak ty ale on.. jest jedynyw swoim rodzaju i..
- I ciągnie was do siebie jak cholera..
- Co?! o czymm ty mówisz Hazz?
- wiem że skierował te całe słowa o pieprzeniu w twoim kierunku i wciągnął cię w to całe gówno ale .. ale to mój brat a ja mimo że się praktycznie unikamy jak ognia znam go potrafię wyczytać jego emocje z jego oczu.. są prawie czrane a jednocześnie tak bardzo przejrzyste .. On coś do ciebie czuje jako twój przyjaciel proszę cię żebyś pomogła mu wyjść na prostą...nie słucha mnie, naszej mamy nawet ojca ale słuchał się ciebie..
- Nie prawda.. w cale się mnie nie słuchał...
- Uwierz że słuchał... pokazał twardziela ale w środku beczał jak mała dziewczynka.. idź do niego mnie i tak nie pokochasz..zbyt kręcą cię niegrzeczni chłopcy ale ja jako twój najlepszy przyjaciel jestem tu na każde twoje skinienie pomóż mi i mojej rodzinie Alex..Jesteś naszą ostatnią nadzieją...
Spojrzałam w jego przepełnione żalem, smutkiem i nadzieją oczy.."Siedzimy razem w jednej klatce Zayn". Moja podświadomość przypominała mi te słowa niczym mantrę... Jestem w amoku. Tonę w tym oceanie. Gdzie jest to lepsze życie , to do którego tak bardzo chciałam uciec.. Gdzie moja radość? Zastąpił ją smutek.. Gdzie moja miłość? Być może ona w ogóle nie istnieje... Gdzie przyjaźń? Przyjaciele odeszli bo nie udźwignęli ze mną moje krzyża.. Gdzie rodzina ? Nigdy , przenigdy jej nie było..
- Alex?? Alex.. słuchasz mnie ?
- Ja... ja muszę do niego iść..
Zobaczyłam jak się uśmiecha , a po chwili uraczył mnie tak prostym ale jakże kojącym gestem. Po prostu mnie przytulił..
Po chwili już go nie było poszedł.. a ja ? A ja zerwałam się na równe nogi i ruszyłam biegiem w stronę swojego pokoju w akademiku. Nie zrobię nic na siłę po prostu postaram się mu pomóc bez czystej ingerencji w jego życie. Chcę żeby miał rodzinę zasłużył na nią mimo tego jak okropnym dzieckiem potrafił być dla swojej matki. Nie jest złym człowiekiem. Skrzywdził mnie ale to jest jego tarcza przed światem.. Zasłaniać się otoczką złego chłopca a w środku konać z rozpaczy. Kiedy stanęłam przed drzwiami pokoju stanowczo , ale mimo wszystko delikatnie weszłam do środka. Jego osoba była do mnie odwrócona plecami. Zayn leżał na swoim łóżku, niby wszytsko normalnie ale jednak coś przykuło moją uwagę.. Jego kurtka leżała poszarpana przy krześle. Powoli podeszłam do niego..Myślałam że może śpi.. położyłam swoją dłoń na jego ramieniu a on automatycznie ją strącił. Odskoczyłam przerażona , ale nie z tego jak zareagował tylko z tego jak wyglądał. Obrócił się z wielkim jękiem a ja nie mogłam zrobić nic jak zasłoniłam sobie usta dłonią a z oczu popłynęły pojedyncze łzy przerażenia. Podbiegłam do niego i uklękłam przy jego poturbowanym ciele .
- Jezus Maria kto ci to zrobił ?!
- A co cię to interesuje idź sobie do mojego braciszka!
- Zayn przestań ! czemu tak mówisz powiedz kto zrobił ci taką krzywdę ?! No kto do cholery jasnej ?!
- Nie twój..pieprzony interes...
Nigdy w życiu nie widziałam go tak obolałego.. Mój biedny Zayn...Rozmowa z nim nie miała sensu więc podjęłam inną taktykę. Obeszłam łóżko i położyłam się twarzą do niego. Spojrzałam mu w jego smutne oczy i mi samej zaszkliły się pod wpływem tego wzroku. Położyłam delikatnie dłoń na jego rozciętym policzku ocierając część prawie zaschniętej krwi. Zamknął oczy pod wpływem mojego dotyku a mi pękło serce i wszystkie złe rzeczy jakie do niego żywiłam prysły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- Mogłabym..mogłabym cię opatrzyć ?
- Jasne...dlaczego tu przyszłaś?
- Bo brat którego tak bardzo nienawidzisz dostrzegł w tobie więcej dobrego niż możesz ty sam sobie wyobrazić... Widzisz? Nie wszyscy widzą w tobie złego człowieka Zayn.. Nawet twoja mama ma twoje zdjęcia w całym domu
- To mój ojciec ...to on mnie tak urządził...
Że co ?!
- Zayn..dlaczego ? Przecież ty trzymałeś zawsze jego stronę..nic już z tego nie rozumiem..
-Powiedziałem mu że chce pójść na święta do domu.. zobaczyć się z mamą..nie wiem... powiedział że jestem skurwysynem.. i zagroził że mnie wydziedziczy więc nazwałem go chujem i bezdusznym palantem no i dostałem...nie umiałem się obronić.. dla ciebie chciałem... nie jestem złym człowiekiem sama mi to mówiłaś..
Moje oczy zaszkliły się jeszcze bardziej niż wcześniej , a serce wyrywało się z piersi. Dotknęłam delikatnie dłonią jego policzka i wpatrywałam się w te czarujące prawie czarne tęczówki.
- Przepraszam..
Tylko tyle zdołałam z siebie wydusić.. Obiecałam mu że nie odejdę chodźby nie wiem jakie świństwo mi uczynił..W końcu ja i on to jedna klatka... I żadne z nas nie posiada do niej klucza... Tak bardzo chciałabym go mieć przy sobie. Opiekować się nim. Patrzeć jak co rano jego zawsze idealnie postawiona grzywka opada mu na czoło kiedy spokojnie śpi, podziwiać ten najbardziej idealny szczery uśmiech na całej ziemi, przytulać do jego serca które przyspiesza swoje bicie tak samo jak moje w jego obecności.. Oddawać mu ciało i dusze a w zamian nie chcieć kompletnie nic..
-Mogłabym..opatrzyć ci te rany ? Krwawisz...
Spuściłam wzrok, gdyż jego spojrzenie było dla mnie stanowczo za ciężkie szczególnie kiedy nie potrafiłam wyczytać z jego wzroku żadnych emocji.. Nie białe...nie czarne..szare jak córka kamienia..
Nie odpowiedział tylko niezauważalnie skinął głową. Tak bardzo chciałam go przytulić , ale nie mogłam. Każdy dotyk mógł być dla niego teraz toksyczny. Udałam się do łazienki i wzięłam z niej apteczkę po czym wróciłam jeszcze raz ale tym razem uważniej zlustrowałam jego ciało.
- Mógłbyś usiąść... nie chcę żeby woda utleniona wleciała ci w oko...czy coś...
W tym momencie mocno szarpnął mnie za koszulkę tak że wylądowałam na nim. Chciałam się podnieść.. to było tak nieoczekiwane.. Nie chciałam poranić go bardziej, ale nie pozwolił mi się odsunąć stanowczo trzymając moje ciało przy swoim. Byłam cholernie stęskniona..Minął tak krótki czas, ale ja.. nie mogę się od niego oddalić..nie wiem jakie będą konsekwencje. Wiem że ten idealny chłopak nigdy nie będzie w stanie mnie pokochać , a ja wiem że prędzej czy później to stanie się ze mną.. Nie będę potrafiła się obronić, ale ja... ja nawet nie będę chciała... Apteczka wypadła mi z rąk i oplotłam nimi szyję chłopaka wplatając palce w te cudowne włosy. Oddałam pocałunek jeszcze zachłanniej niż on. Potrzebowałam tego.. cholera czułam się jakbym zażywała ostrą dawkę ekstazy. Nie walczyłam z jego dotykiem, wręcz przeciwnie reagowałam na każde drobne muśnięcie mojej skóry. Teraz w tej chwili..Żyliśmy w strefie ciszy..żyliśmy poza słowem.. Znamy smutek nie znając radości..Mamy serce nie mając skóry ani kości.. Syknął, na co od razu się od niego odsunęłam.
-Ja.. Zayn ja przep.
- scałuj ze mnie wszystko Alex.. Cały ból... Wszystko ..proszę...
Spojrzał na mnie zaszklonymi oczyma a ja po prostu musnęłam opuszkami palców każdy kolejny siniak, każdą ranę, każde najmniejsze zadrapanie.. Całowałam każde to miejsce gdzie zadano mu ból, ale najbardziej jego serce...ono było poranione najbardziej, gdyż nosiło w sobie kule od pistoletu nazwanego życiem. Zdejmowałam pojedynczo części jego garderoby ale coś mnie zatrzymało.. Tatuaż...Patrzyłam na niego i w tedy już wiedziałam... Moje serce już dawno się do niego wyrwało..
- Przerobiłem,a raczej dorobiłem go troszkę .. Spójrz..
Wskazał na dziewczynkę stojącą opodal drzwiczek do klatki z kluczem w ręku.
- ten chłopiec to ja tu nic się nie zmieniło, a ta dziewczynka to jesteś ty.. Trzymasz klucz... Klucz do mojej klatki.. Tylko ty możesz mnie z niej uwolnić Alex...
- Zayn..
Przez łzy nie mogłam wydusić słów które tak bardzo cisnęły mi się na język..
- Ufam ci Alex..
- Ufam ci Zayn...